- Nie możemy tak dalej grać - irytuje się Vuk Sotirović. - Większość bramek straciliśmy w głupi sposób, a pierwsza padła po rzucie karnym, który nie powinien zostać odgwizdany. Zbyt łatwo traciliśmy piłkę, oddawaliśmy rywalom pole i nie potrafiliśmy wykorzystać sytuacji, bo tych było kilka - twierdzi. Gra Śląska co prawda nie była tragiczna, ale też daleka od oczekiwań. Owszem, obrońcy popełniali błędy, ale w defensywie nie mieli żadnego wsparcia od graczy drugiej linii. Rzadko kiedy wracali za akcją środkowi pomocnicy Sebastian Mila czy Przemysław Kaźmierczak. Nic więc dziwnego, że Widzew głównie trafiał po kontratakach. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza nie mieli też szczęścia. Rzut karny przy pierwszym golu rzeczywiście nie powinien zostać podyktowany. W kilku sytuacjach strzeleckich brakowało centymetrów - jak chociażby wtedy, kiedy w słupek trafił Cristian Diaz. - Znów się powtarza sytuacja, że mamy swoje okazje, a nie potrafimy ich wykorzystać. Piłka nożna polega na tym, aby zdobywać bramki. Wszyscy mówią, że nie gramy najgorzej, ale co z tego? Nam potrzebne są punkty. Tylko, że ostatnio w ogóle nam nie idzie - przyznaje Kaźmierczak, który starał się pomagać kolegom z ataku. Kilkukrotnie uderzał z dystansu, ale bez powodzenia. Śląsk ostatnio jest w kryzysie. Zanotował cztery porażki z rzędu, tracąc przy tym dziesięć goli. - Mamy tego świadomość. Nie da się ukryć, sytuacja jest tragiczna. Ale zostały jeszcze 24 spotkania, postaramy się podnieść - pociesza się Sotirović. Nie wiadomo jednak, czy drużynę z Wrocławia będzie wyciągał z dołka Tarasiewicz. Jeśli wierzyć medialnym spekulacjom, to jego posada już od pewnego czasu wisi na włosku. Trener stąpa po kruchym lodzie, choć ma poparcie piłkarzy. - Każdy z nas stoi murem za trenerem. To, co nam szkoleniowiec nakreśli, staramy się pokazać na boisku. Wychodzi nieźle, brakuje tylko piłki w siatce. Z Tarasiewiczem współpracuje nam się naprawdę nieźle - przekonuje Kaźmierczak. - Zmiana trenera? Nie, nie uważam, żeby to było potrzebne - dodaje Sotirović. Wszystko wskazuje na to, że Tarasiewicz na razie utrzyma swoją posadę. Każda kolejna wpadka może się jednak źle dla niego skończyć.