"Mamy jeszcze czas, ale gdy minie sześć miesięcy od pierwszej żółtej kartki, ten turniej może nam być odebrany" - powiedział na konferencji prasowej w Kijowie. Surkis jest zaniepokojony przede wszystkim postawą ukraińskiego parlamentu, zwanego tu Radą Najwyższą, który od ponad miesiąca nie przystępuje do pracy. Dzieje się tak z winy opozycji, która nie dopuszcza do otwarcia obrad, protestując przeciwko działaniom władz, dążących do pogłębienia współpracy Ukrainy z NATO. "By umożliwić firmom zagranicznym inwestowanie na Ukrainie, należy dać im możliwość robienia tego w sposób przejrzysty. Są to dziesiątki norm prawnych, które powinny być rozpatrzone przez parlament, m.in. procedury przetargowe, jedno okienko rejestracji firm. Jeśli tego nie będzie, nikt do nas nie przejdzie" - przestrzegł Surkis. Szef FFU nie traci jednak nadziei, że wszystkie te kwestie zostaną uregulowane. "Widzę życzenie prezydenta (Wiktora Juszczenki) i szefa Narodowej Agencji ds. EURO 2012 (Jewhena Czerwonenki), którzy chcą zrobić wszystko, by EURO 2012 na Ukrainie odbyło się" - powiedział Surkis. W styczniu prezydent Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA) Michel Platini wyraził zaniepokojenie z powodu "poślizgów" Polski i Ukrainy w przygotowaniach do Euro 2012. "Mam nieodparte wrażenie, że najbliższe cztery do sześciu miesięcy będą przełomowe, by uniknąć krytycznych poślizgów w projektach infrastruktury sportowej i publicznej i zachować wiarygodność projektu Euro 2012 jako takiego" - powiedział szef UEFA.