"Kluby doszły już do porozumienia. Teraz pozostała do uzgodnienia tylko kwestia mojego kontraktu z Jagiellonią. Jeśli wszystko będzie w porządku, to przeprowadzę się do Białegostoku" ? powiedział PAP Szczot. Podobnie sprawa wygląda z Arifoviciem, który już zimą chciał grać w Jagiellonii. W kolejce do odejścia z ŁKS od dłuższego czasu czeka Arkadiusz Mysona, którym zainteresowana jest Lechia Gdańsk. Kluby nie mogą jednak dojść do porozumienia w kwestii sposobu zapłaty za transfer. ŁKS chce otrzymać całą kwotę (ok. 420 tys. zł) jednorazowo, natomiast Lechia chciałaby ją rozłożyć na raty. Może się więc okazać, że Mysona ostatecznie zostanie w Łodzi. Podobnych problemów nie ma Łukasz Madej, któremu 30 czerwca kończy się umowa z ŁKS. Pomocnik od dawna nie ukrywa, że w nowym sezonie nie będzie już grał w Łodzi, gdyż chce kontynuować karierę w zagranicznym klubie. Umowy o pracę w czerwcu kończą się również kapitanowi ŁKS Tomaszowi Kłosowi i trenerowi zespołu Markowi Chojnackiemu. Obu może zabraknąć jesienią w łódzkim klubie. Coraz gorsza sytuacja kadrowa jest wynikiem zapaści organizacyjno- finansowej. Zaległości w wypłatach pensji i premii za ubiegły sezon sprawiły, że zawodnicy ŁKS w ubiegłym tygodniu postanowili nie wychodzić na treningi do czasu uregulowania przez klub wszystkich zobowiązań. We wtorek zdecydowali się jednak rozpocząć zajęcia, które odbyły się w parku na Zdrowiu. Przewodniczący Rady Nadzorczej ŁKS Daniel Goszczyński zapewnił zawodników, że sytuacja klubu poprawi się po zaplanowanym na środę posiedzeniu rady nadzorczej. Być może pojawi się na niej współwłaściciel piłkarskiej spółki Litwin Algimantas Breikstas, którego zimą Goszczyński namówił do współpracy. Trwała ona krótko, gdyż Breikstas i Goszczyński nie potrafili dojść do porozumienia i ostatecznie przestali ze sobą rozmawiać, a spółka została całkowicie sparaliżowana. Goszczyński twierdzi, że odkupi udziały od Breikstasa i przywróci w klubie normalność. Piłkarze nie wierzą już jednak w te zapewnienia, gdyż w klubie nic już nie funkcjonuje normalnie. Na sobotę ŁKS ma zaplanowany sparing z PGE GKS Bełchatów, a w poniedziałek zespół miał rozpocząć zgrupowanie w Gutowie Małym k. Łodzi. Może się jednak okazać, że na obóz zespół nie wyjedzie, gdyż na konto ośrodka należącego do Antoniego Ptaka nie wpłynęła jeszcze zaliczka za to zgrupowanie. "Termin mija we wtorek o północy. Jeżeli do tego czasu ŁKS nie dokona wpłaty, to będzie musiał poszukać innego miejsca na zgrupowanie. Z naszej strony zrobiliśmy wszystko, by ułatwić łódzkim działaczom uregulowanie należności. Przede wszystkim ŁKS otrzymał preferencyjną stawkę, niższą o 40 procent o tej, jaką płacą inne zespoły. To efekt sympatii, jaką ŁKS nadal darzy Antoni Ptak i większość pracowników naszego ośrodka. Trzeba jednak pamiętać, że nie jesteśmy jednostką budżetową i sami musimy na siebie zarobić. Dlatego nie możemy pozwolić sobie na to, by kluby przyjeżdżające do nas nie płaciły za pobyt" ? powiedział PAP pracujący w ośrodku były prezes ŁKS Marek Łopiński. ŁKS ma problemy nie tylko z wyjazdem na zgrupowanie, ale też z trenowaniem na własnych obiektach. 30 czerwca kończy się umowa z MOSiR na korzystanie z boisk przy al. Unii i do tej pory klub nie podpisał nowej umowy. Zawodnicy nie mogą też korzystać ze swojej szatni, gdyż po tym, jak Goszczyński zaprosił do niej fotoreporterów kilku dzienników, została ona zamknięta przez Sanepid. Na unormowanie spraw organizacyjno-finansowych z niecierpliwością czeka Juliusz Kruszankin, który 1 lipca ma objąć stanowisko dyrektora sportowego klubu. Dotychczasowy asystent Chojnackiego nie próżnował w czasie przerwy między rozgrywkami i zapełnił swój notes nazwiskami utalentowanych zawodników, którzy mogliby wzmocnić zespół. "Jest kilku ciekawych zawodników, którzy by się nam przydali. Jeżeli jednak nie unormują się sprawy wewnątrz klubu, to wszelkie rozmowy transferowe będą niezwykle trudne" ? powiedział Kruszankin.