- Celem jest osiągnięcie wyniku lepszego niż rok temu, kiedy odpadliśmy w 1/16 finału kończąc swój inauguracyjny występ w LM. Niejako po drodze drużyna obroniła mistrzostwo kraju, zdobyła Puchar Polski. Myślę, że jesteśmy gotowi na rywalizację z Broendby. Pewności nie mam, bowiem rzadko mamy okazję sprawdzać się z tej klasy rywalem. Na tyle, na ile to możliwe, przeciwnika mamy rozpracowanego - powiedział Trawiński. - Byłem dwa lata temu w Kopenhadze na szkoleniu trenerów zorganizowanym przez UEFA i wiem, że w Broendby jest 20 kobiecych drużyn w różnych kategoriach wiekowych. To daje obraz z kim gramy. Z uwagi na takie szkolenie w drużynie nie ma zagranicznych zawodniczek. Zresztą Dania to światowa czołówka - dodał szkoleniowiec podczas poniedziałkowej konferencji prasowej. - Takie pojedynki są szansą na promocję i docenienie kobiecej piłki, która cały czas jest w cieniu męskiej. Nie zawsze jest to uzasadnione, choćby z racji wyników osiąganych przez żeńską reprezentację. Dla grających w Unii kadrowiczek taka konfrontacja to oczywista możliwość podnoszenia umiejętności - dodał selekcjoner reprezentacji Polski kobiet Robert Góralczyk. W żeńskiej LM w odróżnieniu od męskiej nie ma wielkich pieniędzy. - Ubiegłoroczny triumfator dostał 320 tys. euro. Na razie pewne jest, że otrzymamy od UEFA 20 tys. euro na organizację meczu i wyjazd na rewanż. W przypadku Kopenhagi to wystarczy, jednak gdybyśmy na przykład musieli lecieć do Azerbejdżanu - trzeba byłoby dołożyć - wyjaśnił Trawiński. Poprzednią edycję LM wygrał niemiecki zespół Turbine Poczdam. Ekipa Broendby przyjedzie we wtorek autokarem do Opola. Po południu Dunki mają zaplanowany trening w Raciborzu. Początek środowego meczu o godz. 16.00. Sędzią głównym będzie Węgierka Katalin Kulcsar. Rewanż zostanie rozegrany 13 października w Kopenhadze. Unia obroniła w minionym sezonie tytuł mistrza Polski. Rok temu, w swoim europejskim debiucie, przegrała w 1/16 finału LM u siebie z austriackim SV Neulengbach 1-3, a w rewanżu nie zdołała odrobić strat, wygrywając tylko 1-0.