- Od samego początku mówiono, że nie mamy ławki rezerwowych. No, może znajdzie się 13 niezłych piłkarzy. A tak, to nic - rozkłada ręce w rozmowie z portalem INTERIA.PL Maciej Bartoszek. - Nie da się ukryć, że nasza ławka to głównie młodzież i debiutanci w lidze. W PGE GKS-ie liczą więc na to, że kontuzje będą omijały ich szerokim łukiem. Gdy na początku rozgrywek urazu nabawił się Grzegorz Fonfara, na prawą obronę trzeba było przesunąć stopera Zlatko Tanevskiego. Pod nieobecność Tomasza Wróbla czy Marcina Żewłakowa, na boisku pojawiali się debiutant Marcus da Silva i zupełnie niedoświadczony Grzegorz Kuświk. - Brazylijczyk bardzo dobrze wprowadził się do zespołu. Podobnie było z kilkoma innymi piłkarzami, którzy w niektórych meczach wchodzili z ławki. Z dobrej strony pokazał się choćby Wojtek Jarmuż, który przeciwko Górnikowi Zabrze zmienił Jacka Popka. Nieźle wyglądał z Lechem Poznań, pod nieobecność Grzegorza Barana, pomocnik Łukasza Bocian. Między słupkami wystąpił natomiast Łukasz Budziłek i choć przegraliśmy, to nie zawiódł - analizuje Bartoszek. Szkoleniowca bełchatowian najbardziej cieszy jednak to, że w coraz lepszej dyspozycji są dwaj rekonwalescenci: Mateusz Cetnarski i Dawid Nowak. - To przecież oni mieli stanowić o sile naszej drużyny. W miniony weekend, w Lubinie z Zagłębiem, wyszli w pierwszym składzie i razem zagrali po raz pierwszy od bardzo dawna. Ostatnio taka sytuacja miała miejsce jeszcze w poprzednim sezonie - zauważa.