W niedzielę fani "nerazzurri" znów dali o sobie znać. Podczas pojedynku 13. kolejki Serie A pomiędzy FC Messina a Interem, Zoro - piłkarz gospodarzy rodem z Wybrzeża Kości Słoniowej - obrażony powtarzającymi się rasistowskimi okrzykami z trybuny zajmowanej przez kibiców gości ("Buu!, Buu!") - przerwał grę, biorąc piłkę pod pachę i pomaszerował w kierunku ławki rezerwowych. Adriano i Martins zatrzymali go jednak i przekonali, by grał dalej... To sytuacja bardzo dziwna i chyba jeszcze nie spotykana na europejskich boiskach. Na pewno zaś zdarzyła się po raz pierwszy we Włoszech właśnie za sprawą Marco Andre Kpolo Zoro, obrońcy, rocznik 1983. Incydent na Stadio San Filippo w Messynie wywołał natychmiastową reakcję włoskiej federacji, która od razu przesłuchała piłkarza. Zareagował także Inter, który ustami prezesa Giacinto Facchettiego przeprosił Zoro "za źle wychowanych fanów". Sam zawodnik tak tłumaczy swoją "rebelię". - Nie chcę być bohaterem, ale nie akceptuję faktu, iż ludzie przychodzą na stadion w moim mieście i wykrzykują rasistowskie teksty. Zgodziłem się wrócić na murawę, bo nie chciałem aby Inter przeze mnie przegrał ten mecz i nie chciałem robić przykrości moim kolegom z boiska. Z przypadkami rasistowskiego zachowania spotykamy się ostatnio coraz częściej. Kilka miesięcy temu celem kibiców-rasistów stał się Samuel Eto'o, który zareagował bardzo inteligentnie. Zdobycie gola w lidze hiszpańskiej uczcił bowiem, tańcząc w stylu małpy... Wracając do Interu, to na ironię zakrawa fakt, iż właśnie w ubiegłym tygodniu klub z Mediolanu był przez niektóre siły polityczne (nacjonalistyczna Liga Północna) oskarżany o brak patriotyzmu, gdy na środowe spotkanie z Artmedią w Lidze Mistrzów wybiegło 11 (słownie: jedenastu) obcokrajowców! A może Ze Maria, Martins, Adriano są blondynami o niebieskich oczach? Stefano Deflorian