"Kamieni w ich rękach na szczęście jeszcze nie widziałem, za to noszenie na ramionach przeżyłem kilka razy. Strasznie mnie to peszy. Idę ulicą, podbiega grupka fanów i już za chwilę jestem w górze, a oni śpiewają na całe gardło jakieś pieśni. Fatih Tekke i Gokdeniz Karadeniz w ogóle nie pokazują się w mieście, bo nie uszliby kroku" - dodał "Szymek". Polak bardzo szybko zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu, bo został wybrany piłkarzem kwietnia ekstraklasy tureckiej. "Zadziałał urok nowości, poza tym zwróciłem na siebie uwagę golami i asystami. Bez problemów wprowadziłem się do drużyny, najbardziej cieszy mnie jednak to, że tak szybko zdołałem się zaaklimatyzować" - powiedział Szymkowiak. "W pierwszych tygodniach po transferze, gdy muezzin z pobliskiego meczetu o 4.15 rano zaczynał śpiewy, zrywałem się z łóżka. Teraz przywykłem, ale znajomi już mnie ostrzegają, co się będzie działo w czasie ramadanu. Będą nawet wystrzały z armat, dające znak, że miasto znów może jeść. Dla muzułmańskich piłkarzy nie będzie zwolnienia z postu, w dzień nie mogą nawet napić się wody" - dodał piłkarz. Szymkowiak dobrą grą miał zwrócić na siebie uwagę wysłanników Juventusu Turyn. Co czuje piłkarz, gdy słyszy, że interesuje się nim taki klub? "Dumę, ale i podejrzliwość, bo wiem, jak takie informacje się rodzą. Na nasze niedawne spotkanie z Galatasaray Stambuł przyjechał wysłannik z Turynu i zagadnięty przez dziennikarza odpowiedział, że najbardziej podobał mu się Szymkowiak. Zrobiono z tego opowieść o sprzedawaniu mnie do Serie A, a przecież od komplementu do transferu droga daleka. Ja twardo stąpam po ziemi, choć nie mówię, że to całe zamieszanie mi nie schlebia" - stwierdził "Szymek". Czy Trabzonspor po zakończeniu sezonu znowu zrobi zakupy w Krakowie? "Wiadomo, że nie zrezygnowali z transferu Maćka Żurawskiego, mówi się też o Arku Głowackim. Ja w tych sprawach nie zabieram głosu. Wbrew temu, co piszą gazety, nikt w klubie mnie nie pytał, jak oni grają i czy warto ich sprowadzić" - powiedział Szymkowiak