Wyjaśniłeś sobie boiskowe nieporozumienia z Marcinem Wasilewskim? Wojciech Szczęsny: Tak i doszliśmy do wniosku, że i ja i on byliśmy spóźnieni do zawodnika i ja. Niepotrzebnie się tam pchałem, bo piłka spadła tak niefortunnie, że zmuszony byłem do faulu. Zostałeś antybohaterem spotkania, ale wielu uważa cię też za bohatera. Kim ty się bardziej czujesz? - Trudno się cieszyć, kiedy zostało się usuniętym z boiska i to w dodatku w spotkaniu, które dla wielu mogło być najważniejszym w karierze. Zdaję sobie sprawę z tego, że osłabiłem zespół i nie będę mógł zagrać z Rosjanami. Faul był oczywisty, nie chciałem kłócić się z sędzią i postanowił przyjąć jego decyzję. Wierzysz, że zagrasz ponownie w meczu z Czechami? - Taką mam nadzieję. Do meczu zostało jeszcze osiem dni. Podczas treningów będę starał się przekonać do siebie selekcjonera. Będę chciał udowodnić, że zasługuję na miejsce w podstawowej jedenastce, choć w starciu z Rosjanami będę całym sercem za Przemysławem Tytoniem. Czy po pierwszym meczu można być optymistą? Trudno powiedzieć. Owszem, Grecy mieli inicjatywę, ale stworzyli tylko dwie sytuacje strzeleckie - po jednej padła bramka, a z drugiej powstała jedenastka. Notował: Konrad Kaźmierczak