Po tym meczu "Królewscy" tracą już 9 punktów do liderującej w tabeli Barcelony. Na Madrigal podopieczni Mariano Garcii Remona mogą mówić o szczęściu, bowiem kolejna porażka "galacticos" wisiała na włosku. O ile w pierwszej połowie Real był równorzędnym partnerem dla zespołu z małego miasteczka Castellon (niedaleko Valencii) i potrafił stworzyć bramkowe okazje (poprzeczka po strzale Beckhama, zmarnowana "setka" Ronaldo), to po przerwie dominacja gospodarzy nie podlegała dyskusji. Popularni "Submarinos", szukając historycznego zwycięstwa nad "Królewskimi", nieustannie niepokoili Ikera Casillasa, jednak ten kilkakrotnie udanie interweniował po groźnych uderzeniach rywali. Na bramkę Realu strzelali kolejno Figueroa, Riquelme, Font, Cazorla, Arruabarrena, Javi Venta, Forlan, ale żadnemu z nich nie udało się trafić do siatki i 22 tysiące widzów musiało się zadowolić "tylko" polubownym rozstrzygnięciem z utytułowanym przeciwnikiem. Nadal doskonale radzi sobie Espanyol Barcelona. Podopieczni Miguela Angela Lotiny nie chcą pozostawać w cieniu bardziej sławnego klubu ze stolicy Katalonii i z powodzeniem dotrzymują kroku Valencii czy Realowi. W niedzielne popołudnie Espanyol pokonał na wyjeździe Real Saragossa 1:0 i zrównał się punktami w tabeli z "Królewskimi". Na Romareda komplet "oczek" Katalończykom zapewnił Raul Tamudo, który już w 6. minucie pokonał bramkarza tegorocznego triumfatora Pucharu Króla. Nie gorzej od Espanyolu spisuje się FC Sevilla. Podopieczni Joaquina Caparrosa pokonali przed własną publicznością Athletic Bilbao 2:0 i tylko jednym punktem ustępują czwartej w tabeli Valencii. Na Sanchez Pizjuan do siatki Basków trafiali w drugiej połowie Brazylijczyk Julio Baptista oraz Carlitos. <a href="http://nazywo.interia.pl/pilka_n/his/1?id=8242&nr=14">Zobacz wyniki 14. kolejki Primera Division</a> oraz <A href="http://nazywo.interia.pl/pilka_n/his/1/tabela">tabelę</a>