Podopieczni trenera Macieja Bartoszka radzą sobie w tym sezonie bardzo dobrze. Choć przed sezonem byli skazywani na spadek, teraz mają powalczyć nawet o europejskie puchary. Bełchatowianie punktują przede wszystkim na własnym terenie, bo na boisku przeciwnika idzie im o wiele gorzej. Z sześciu wyjazdowych meczów przegrali cztery, a wygrali jedno. - Nie zgodzę się z opinią, że nie potrafimy grać na wyjazdach. Ostatnio urwaliśmy punkty Zagłębiu, a wcześniej pokonaliśmy w Warszawie Legię - przekonuje bramkarz Łukasz Sapela. - Ale jakiś problem chyba z tym mamy. Gdybyśmy mieli na to receptę, poszlibyśmy do apteki i wykupili lekarstwo - uśmiecha się. Lekarstwa w GKS-ie na razie jednak nie mają. - Dlaczego tak słabo idzie nam poza Bełchatowem? Nie wiem. Też się nad tym zastanawiam - przyznaje skrzydłowy Tomasz Wróbel. - Cały czas wierzymy, że wkrótce będzie lepiej. Namiastkę dobrej gry mieliśmy w Lubinie, gdzie przy odrobinie szczęścia mogliśmy wygrać. Nadarza się świetna okazja, aby rozpocząć teraz dobrą passę - zapowiada. W tym, że zespół Bartoszka zupełnie sobie nie radzi na wyjazdach, szansę upatrują piłkarze Cracovii. Dziś trudno o łatwiejszego dla nich rywala, niż GKS, grający na boisku przeciwnika. Jak drużyna występuje poza Bełchatowem, to traci połowę swojej wartości. - Dlatego też remisy na wyjazdach często trzeba traktować jak trzy punkty - przekonuje Sapela. Wróbel nie jest jednak minimalistą. Wierzy, że GKS wygra nie tylko w Krakowie, ale i również za tydzień w Bytomiu z Polonią. Jak to uczynić? - Wystarczy szybko zdobyć gola, wyjść na prowadzenie i grać bardzo uważnie w defensywie. Powinno się udać - liczy skrzydłowy bełchatowian.