Celem powstania systemu VAR była chęć wykorzystania technologii w piłce nożnej. Futbol, jak wcześniej inne sporty, miał zostać zmodernizowany, a system miał pomóc w rozwiązaniu konkretnych sytuacji, takich jak przyznanie kartki i anulowanie gola zdobytego w nieprawidłowy sposób. Miał zastąpić - często zawodne - ludzkie oko, ale przy okazji studzi nastroje i obniża poziomu pasji. Zaczęliśmy się przyzwyczajać do oklaskiwania goli wiele minut po ich zdobyciu, albo do radości z bramek, które nigdy nie zostały uznane. W obu przypadkach, czas oczekiwania na werdykt wydłużał się do siedmiu minut, które potem przekładały się na przedłużenie czasu trwania całego spotkania. W konsekwencji wracaliśmy do domów o wiele później, niż przewidywaliśmy. Po pierwszych potknięciach w użyciu systemu, nadzieje na jego skuteczność odrodziły się po mistrzostwach świata w Rosji w 2018 roku. Podczas konferencji prasowej FIFA, w której uczestniczyłem, Pierluigi Collina i Massimo Busacca z Komisji Arbitrażowej powiedzieli nam, że margines błędu systemu VAR był bardzo niewielki, a doświadczenie w korzystaniu z technologii więcej, niż udane. Oczywiście FIFA - ze względu na swoje wpływy i dostęp do technologii i sprzętu technicznego na najwyższym poziomie - może zadbać, aby decyzje podejmowane przez sędziów VAR były jak najlepsze. Gorzej z ligami krajowymi, których ani nie stać na odpowiedni sprzęt, ani na wystarczająco długie szkolenia. Obawy te potwierdziły coraz częstsze nieprawidłowości, a nawet sprowokowały do dyskusji, czy obecne rozporządzenie dotyczące VAR-u nie jest mylące i czy nie powinno być zmienione i uzależnione od odpowiedniej technologii? Podczas wspomnianej konferencji prasowej w Moskwie, Collina i Busacca nie dopuszczali możliwości, że system VAR może się pomylić. Ich zdaniem, sprawdzanie danej sytuacji powinno odbywać się z inicjatywy głównego sędziego, zanim ten otrzyma informacje od obsługujących system. Według Colliny, takie zachowanie jest ważne ze względów psychologicznych, aby również podczas używania technologii największym autorytetem na boisku był sędzia główny, a osoby obsługujące VAR jedynie jego pomocnikami. Dlatego właśnie są oni nazywani "AVAR" - asystentami VAR. Pojawiły się jednak inne problemy. Na przykład fakt, że wielokrotnie, gdy decyzja zostanie podjęta w pomieszczeniu dla sędziów AVAR, nie wszystkich ona zadowala, a dyskusje dotyczące tego, kto ma rację, przeciągają się w nieskończoność. Ostateczny werdykt nie zawsze też jest zgodny ze zdrowym rozsądkiem, co podważa sensowność używania systemu. W meczach 20. kolejki Premier League byliśmy świadkami kilku spornych sytuacji. Norwich cieszyło się już z prowadzenia 2-0 z Tottenhamem, gdy VAR anulował gola, bo - jak wynikało ze skrupulatnych obliczeń - Finlandczyk Teemu Pukki był na kilkumilimetrowym spalonym - jego ramię było minimalnie wysunięte za linię obrony. W pierwszej połowie meczu absolutnego lidera Premier League - Liverpoolu, unieważniono bramkę Pedra Neto z ekipy Wolverhampton, z powodu niemal niezauważalnego spalonego (znów przez rękę), co zmieniło wynik spotkania i wywołało ogromne kontrowersje. Pojawia się pytanie dotyczące zasadności (niezgodności z przepisami) decyzji, która zapadła wbrew opinii wszystkich stron. Czy VAR powinien być decydujący, kiedy nikt nie protestuje przeciwko orzeczeniu sędziego? Czy przypadkiem VAR nie powinien być instrumentem przesądzającym w sytuacjach, kiedy strony mają odmienne zdania albo kiedy pojawiają się wątpliwości? W tej samej kolejce anulowano gola Sheffield United, strzelonego przez Lysa Mousseta, gdy jego zespół remisował w Manchesterze z City. Tym razem prawidłowo podjęto decyzję po tym, jak kibice i trener Josep Guardiola głośno domagali się przeanalizowania akcji przez system VAR. I znów pojawia się pytanie: Czy nie byłoby logiczne, aby - podobnie jak w koszykówce - trener czy kapitan mogli prosić o użycie VAR-u nie częściej niż dwa razy w ciągu jednej połowy meczu? Wydaje się, że nic wielkiego by się nie stało, a dzięki temu nie doszłoby do utracenia kontroli nad grą. Nie ma wątpliwości, że futbol urodził się i rozprzestrzenił dzięki pasji i jeśli ta zostanie zastąpiona "rozumem", precyzyjną technologią, którą kontrolują osoby nie zawsze przygotowanych do tej funkcji, eksperyment może się źle zakończyć. Trzeba też wziąć pod uwagę mentalność. Niektóre społeczeństwa są bardziej nieufne jak np. w Europie, gdzie zwykle przywiązuje się większa wagę do orzeczeń systemu VAR, mimo że nie zawsze się one podobają. W Ameryce Południowej decyzje VAR-u nie zawsze "bierze się za dobrą monetę" i często pojawiają się podejrzenia, że werdykty zostają podjęte z korzyścią na rzecz jednej lub drugiej strony. Zgodnie z panująca opinią, VAR "pomaga" bardziej gospodarzom spotkania niż gościom. Przykładem - zgodnie z podejrzeniami - jest półfinał zeszłorocznego Pucharu Ameryki między Brazylią i Argentyną, kiedy dwukrotnie nie użyto systemu VAR, gdy wynik jego interwencji ewidentnie byłby niekorzystny gospodarzy. Osoby zbliżone do kierownictwa CONMEBOL (południowoamerykańska federacja piłki nożnej) przyznały, że ich kontynent nie jest jeszcze gotowy do używania VAR-u. Brakuje im też odpowiedniej technologii. Czy ma sens używanie systemu VAR w takich warunkach? Czy nie byłoby lepiej używać go, kiedy technologia będzie na wyższym poziomie? W obecnej sytuacji system staje się przeszkodą w oglądaniu sportowego spektaklu. VAR wywołuje coraz więcej pytań, na które dobrze byłoby znaleźć odpowiedzi, zanim futbol pogrąży się w chaosie. Sergio Levinsky