- Wróciłem i szykuję się na pierwszy mecz z KSZO Ostrowiec - dodał Sypniewski, który zapewnił, że "wytrzyma ciśnienie". - Spokojnie, niech się ludzie o mnie nie martwią - podkreślił. Niedawno głośno było o konflikcie piłkarza z menedżerem Adamem Mandziarą. - Spotkaliśmy się, pogadaliśmy, wyjaśniliśmy nieporozumienia. Nastąpiło pojednanie. Pan Mandziara obiecał, że ureguluje wszelkie zobowiązania finansowe wobec mnie. Okazało się, że działania pana Mandziary były niezawinione - wyjaśnił zawodnik. Po rundzie jesiennej ŁKS zajmuje 13. lokatę w tabeli II ligi. - Przyszedłem, żeby zespół zaczął piąć się w górę. Namawiałem Tomka Wieszczyckiego, aby nam pomógł, jednak nie skusił się. Nie mogę obiecać, że awansujemy do pierwszej ligi. Jestem jednak optymistą - stwierdził Sypniewski. - Najważniejsze, żeby ŁKS zdobywał punkty. Kiedyś mówili o ŁKS "Rycerze Wiosny", więc może nimi będziemy? Ale mądrzejszy będę po trzech kolejkach. O mnie już nie ma co pisać. Niech trenerzy zapamiętają nazwisko: Paweł Golański, środkowy pomocnik - mówił. Zdaniem Sypniewskiego najpoważniejszym kandydatem do awansu do ekstraklasy jest GKS Bełchatów. - Wydaje się, że już nic i nikt nie jest w stanie im przeszkodzić w wywalczeniu promocji - zakończył Sypniewski.