Kiedy Stefan Żywotko się rodził, to Lwów został dopiero co obroniony przed Ukraińcami, a rodząca się II Rzeczypospolita właśnie co walczyła z bolszewicką nawałą. Pan Stefan urodził się w Zniesieniu, które od 1930 roku administracyjnie leżało w granicach największego polskiego miasta na Kresach, czyli we Lwowie. Awanse i mistrzostwa Tam zaczął kopać piłkę w lokalnym klubie LKS Zniesieńczanka. Wybuch II wojny sprawił, że - jak wielu innych piłkarzy największych i najbardziej popularnych lwowskich klubów Pogoni i Czarnych, którym mocno kibicował - zaczął grać w sowieckich klubach, najpierw w Piszczewiku, a potem w Garbarni Lwów. Pod koniec wojny trafił do Wojska Polskiego i przeszedł szlak z Kresów na Pomorze Zachodnie, gdzie osiadł i sprowadził rodziców. Od 1946 roku mieszka w Szczecinie. Tam kończył swoją przygodę jako piłkarz w Gwardii Szczecin. Potem zajął się trenerką. Na początku była Gwardia, potem Stal Stocznia i inne szczecińskie kluby - Arkonia oraz Pogoń. Z tymi dwoma ostatnimi awansował do Ekstraklasy, z Arkonią w 1961 roku, a z Pogonią pięć lat później. Był zresztą specjalistą od awansów do najwyższej klasy rozgrywkowej, bo w 1976 wprowadził tam jeszcze Arkę. Miał oko do znajdowania i szlifowania talentów. To dzięki niemu w ligowej piłce zaistnieli tacy gracze, jak Władysław Szaryński, Zenon Kasztelan, Czesław Boguszewicz czy Janusz Kupcewicz. To samo robił zresztą wiele lat później w Algierii. W połowie lat 70., razem ze swoim kolegą z lwowskich boisk Kazimierzem Górskim, miał wyjechać do pracy w Kuwejcie. Po awansie do Ekstraklasy zrezygnował nawet z pracy w Arce. Z atrakcyjnego wyjazdu nic jednak nie wyszło. Na przeszkodzie stanął "tylko" srebrny medal polskich piłkarzy na igrzyskach w Montrealu w 1976 roku. Władze PRL odmówiły atrakcyjnego wyjazdu lwowskim trenerom. Kazimierz Górski szybko trafił potem do Grecji. Żywotko na swoją szansę zagranicznego wyjazdu musiał czekać prawie półtora roku. Pod koniec 1977 roku wylądował w szukającej zagranicznych trenerów Algierii. Miał tam pomóc w zbudowaniu podwalin zawodowej piłki. Trafił do klubu o nazwie JE Tizi-Ouzou. Miał tam zostać dwa lata, a pracował lat... 14! Praca w klubie dumnych Kabylów, rdzennych mieszkańców tamtych ziem, to niekończące się pasmo sukcesów. Siedem mistrzostw kraju, w latach: 1980, 1982, 1983, 1985, 1986, 1989 i 1990. Do tego Puchar Algierii w 1986, a przede wszystkim dwa Puchary Afryki zdobywane w latach 1981 i 1990. W pierwszym finale kontynentalnych rozgrywek udało się pokonać zairski AS Vita Club, a w drugim zambijski Nkana Red Devils. Do tego Superpuchar Czarnego Kontynentu w 1982 roku. Wszystkie te sukcesy sprawiają, że Żywotko jest najbardziej utytułowanym polskim szkoleniowcem, jeżeli chodzi o pracę w zagranicznym klubie. Nikt jeszcze długo nie przebije jego osiągnięć. W Algierii ma zresztą status żywej legendy. Znają go tam wszyscy, sprzedawcy, taksówkarze, sklepikarze, nie mówiąc o kibicach. Przekonałem się o tym podczas swojej wizyty w Algierii w kwietniu 2018 roku. Trener i wychowawca Algierczycy do dzisiaj dobrze pamiętają o jego osiągnięciach. Regularnie dzwonią do Szczecina, do mieszkania trenera, a jeszcze kilka lat temu chcieli, żeby do nich wrócił do pracy, bo JS Kabylie, taką nazwę nosi teraz klub z górskiego regionu Kabylii, słabo sobie radził! Nie zapominają też o nim piłkarze Pogoni. Dzięki inicjatywie Stowarzyszenia Oldbojów Pogoni już w połowie grudnia dostojny jubilat mógł świętować swoje setne urodziny. Były wspominki, wspólne fotografie oraz okazały tor. Były reprezentant Polski, którego Żywotko wprowadzał w drugiej połowie lat 60. do pierwszego zespołu Pogoni - Czesław Boguszewicz, przyjechał specjalnie z Gdyni. Było też wielu innych graczy "Portowców", jak Teodor Jabłonowski, Wojciech Frączczak (stryj Adama Frączczaka), Jerzy Jatczak, Kazimierz Pawlaczyk, Eugeniusz Różański. - Liczyła się u niego technika, taktyka, ale ważne było też to, co piłkarz prezentował sobą poza boiskiem. Był nie tylko jednym z najlepszych trenerów w historii "Portowego" klubu, ale też świetnym wychowawcą, który jak nikt potrafił wprowadzić do seniorskiej piłki utalentowanych graczy, jak choćby Zenka Kasztelana, który do pierwszego zespołu wskoczył wprost z turnieju o mistrzostwo Polski juniorów - przypomina Zbigniew Piasecki, były piłkarz Pogoni i prezes Stowarzyszenia Oldbojów szczecińskiego klubu. - Odebrałem już też życzenia od swoich zawodników z Algierii, kilku z nich przypomniało sobie o moich urodzinach, dzwoniło i życzyło sto lat, ale przecież sto lat już mam! - mówi z uśmiechem w swoim stylu Stefan Żywotko. Czego życzyć dostojnemu jubilatowi? - Zdrowia, bo chociaż nie narzekam, to zawsze warto być ubezpieczonym - podkreśla utytułowany szkoleniowiec z Kresów. Michał Zichlarz