Stefan Żywotko pochodzi z Kresów. Urodził się 9 stycznia 1920 roku w Zniesieniu, które od lat 30. znajdowało się w granicach Lwowa. Urodził się w czasie, kiedy trwała wojna polsko-bolszewicka, a kilkanaście dni wcześniej w Warszawie założono właśnie Polski Związek Piłki Nożnej, który w kwietniu zeszłego roku uhonorował pana Stefana srebrnym medalem za wybitne osiągnięcia. Specjalista od awansów Przed wojną Stefan Żywotko grał w piłkę w lokalnym klubie Zniesieńczanka Zniesienie. Mocno związany był też z dwoma największymi i najbardziej popularnymi lwowskimi klubami - Pogonią i Czarnymi. W tym pierwszym klubie trenował pływanie, a w rezerwach Czarnych kopał w piłkę. Pod koniec wojny trafił do Ludowego Wojska Polskiego i z rodzicami osiadł w Szczecinie. Tam szybko wrócił do gry w piłkę w zespole Gwardii Szczecin, z którą, jako drugi szkoleniowiec, awansował w 1950 do I ligi. Przez lata związany był właśnie z Pomorzem. Stał się specjalistą od awansów do pierwszej ligi. W 1961 awansował do ligowej elity z Arkonią Szczecin. Ten sam wynik powtórzył w 1966 roku z Pogonią Szczecin, a w 1976 roku z Arką Gdynia. Po igrzyskach olimpijskich w Montrealu, razem z innym Lwowiakiem Kazimierzem Górskim, miał wyjechać do pracy w Kuwejcie. Wszystko było już zorganizowane, ale sprawę zepsuł "tylko" srebrny medal biało-czerwonej kadry Górskiego na igrzyskach. Zamiast do Kuwejtu trener Żywotko, w grudniu 1977 roku, wyjechał do pracy w Algierii. Trafił do klubu JE Tizi-Ouzou (później JS Kabylie). - Miałem tam pracować dwa lata, a zostałem 14 lat - mówi sędziwy szkoleniowiec. Od mistrzostwa do mistrzostw Praca w algierskim klubie Kabylów z Tizi Wuzu, to nieprzerwane pasmo sukcesów. Wspólnie z Mahieddine Khalefem stworzyli drużynę, który nie miała sobie równych w kraju i za granicą. Z 14 tytułów mistrzowskich JS Kabylie, najbardziej utytułowanej klubowej jedenastki w Algierii, aż siedem przypada na lata pracy polskiego szkoleniowca. JS Kabylie wygrywało ligę, ze Stefanem Żywotko na ławce rezerwowych w latach 1980, 82, 83, 85, 86, 89 i 1990 roku! Do tego doszło wygranie Afrykańskiego Pucharu Mistrzów Krajowych w latach 1981 i 1990. Takimi osiągnięciami nie może się pochwalić żaden z polskich trenerów pracujących poza granicami kraju. Drużyna miał przydomek "Jumbo Jet". Do Polski musiał wracać, bo na początku lat 90. w Algierii wybuchła krwawa wojna domowa. Pamiętają o polskim trenerze Związany z JS Kabylie byli piłkarze, działacze czy dziennikarze dalej utrzymują stały kontakt z sędziwym polskim trenerem. - Regularnie otrzymuję telefony, zapytania jak się czuję i czy nie pojechałbym ponownie do Algierii - mówi Interii pan Stefan i dodaje. - Niedawno został nakręcony film o klubie. Byli też u mnie w Szczecinie. Premiera ma się odbyć wkrótce. Dzwonili do mnie i mówili, że nie wyobrażają sobie, żeby nie było mnie na premierze w Algierii. Mówili, że nawet jakbym miał tam iść na bosaka, to muszę być obecny. Chyba liczą na to, że jak się tam pojawię, to jak za przysłowiowym machnięciem czarodziejskiej różdżki zmienią się wyniki klubu, który ostatnio mocno dołuje - mówi kończący dzisiaj 98 lat trener Żywotko. Michał Zichlarz