- Chcę podziękować drużynie za to co pokazała w sobotę. Mecz nie ułożył się po naszej myśli, straciliśmy bramkę i praktycznie powtórzyła się sytuacja z ostatniego spotkania ligowego, które graliśmy na Kałuży, czyli pojedynku z Podbeskidziem. Musieliśmy znowu gonić wynik, co przy dobrze ustawionej w obronie Pogoni było rzeczą trudną. Zawodnicy Cracovii potwierdzili jednak swoje umiejętności wyrównując raz, a potem drugi. Był to rezultat świetnej postawy całej drużyny - powiedział Stawowy. - Jest takie powiedzenie, że jeśli meczu nie można wygrać, to trzeba go chociaż zremisować - stwierdził trener "Pasów". Gospodarze się do niego zastosowali, ale mimo wszystko niedosyt pozostał. - Pogoń przez kilka minut mogła się czuć pierwszoligowcem, my z kolei wygrywając w sobotę mogliśmy z większym optymizmem myśleć o wejściu bezpośrednim do ekstraklasy zapewniając sobie, w najgorszym przypadku, baraże - powiedział trener Cracovii. - Przez większość spotkania byliśmy zmuszeni do ataku pozycyjnego, bardzo trudnego elementu, Pogoń natomiast nastawiła się tylko na kontry i czekała na nasze błędy. W pierwszej połowie zabrakło w grze Cracovii takiej determinacji, jak podczas meczu z Bełchatowem, czy w drugiej połowie spotkania z Podbeskidziem, ale pojawiła się ona znowu w drugich 45 minutach - dodał Stawowy. Trener Cracovii jest przekonany, że Pogoń powróci po roku przerwy do najwyższej klasy rozgrywkowej. - Mogę już dzisiaj pogratulować trenerowi Baniakowi awansu do ekstraklasy, mocno jednak wierzę, że i my się tam znajdziemy - stwierdził. Paweł Pieprzyca, Kraków.