Dokładnie 34 lata temu, 20 października 1982 r., w pierwszym meczu 1/16 finału Pucharu UEFA Spartak Moskwa zmierzył się z holenderskim IHFC Haarlem. Było ziąb, gołoledź, za bramkami zalegał śnieg. Zziębnięci ludzie w końcówce spotkania zaczęli opuszczać stadion, by uniknąć później ścisków: przy bramkach wyjściowych, na przystankach metra i autobusowych. Z powodu rażących błędów organizacyjnych, jakich w tamtych czasach oficjalnie komunistyczna władza nie popełniała, kibice zaczęli się tłoczyć na trybunie północnej stadionu Łużniki. Konstrukcja schodów runęła, grzebiąc wielbicieli futbolu. Wedle oficjalnych danych śmierć poniosło 66 kibiców, wedle nieoficjalnych znacznie więcej - nawet 340. Władze ZSRR o tej katastrofie prawie w ogóle nie poinformowały. Pojawiła się tylko krótka notka w popołudniówce "Wiczierniaja Maskwa", w dniu 21 października 1982 r. Na ostatniej stronie, pod nagłówkiem “Zajście" ukryto króciutki komunikat: “20 października 1982 r., po meczu piłkarskim na Wielkiej Arenie Sportu im. W.I. Lenina, podczas wyjścia kibiców, w wyniku naruszenia reguł poruszania ludzi, doszło do nieszczęśliwego wypadku. Są ofiary. Prowadzone jest śledztwo wyjaśniające okoliczności zajścia". Klasyczne dla tamtych czasów zamiatanie pod dywan. Prawie siedem lat wstydliwego milczenia Dopiero 8 lipca 1989 r. "Sowiecki Sport" napisał wstrząsający reportaż zatytułowany: "Czarna tajemnica Łużników", w którym opisał tragedię.W ślad za tą publikacją, swoje śledztwo zaczęły wówczas holenderskie dzienniki, które, po kontaktach z rodzinami ofiar, wyliczyły, że w feralnym meczu z 1982 r. śmierć poniosło nawet 340 osób! W XXI wieku w Rosji okrzyknięto tę tragedię jako największą w historii tamtejszej piłki nożnej. Trzy lata temu byli piłkarze Spartaka i Haarlemu rozegrali na Łużnikach mecz charytatywny. Zebrane środki przekazano rodzinom ofiar meczu z 1982 r. - Gdy usłyszeliśmy, że pada gol Siergieja Szwecowa na 2-0, byliśmy już na schodach wyjściowych - wspomina kibic Spartaka Aleksandr Piedajew, który nie miał wówczas skończonych 16 lat. Takich wychodzących przed końcem było więcej. - Gdy padł gol, tłumnie ruszyliśmy z powrotem zobaczyć, co się stało. I tam wpadliśmy na masę ludzi, którzy chcieli wyjść - relacjonuje Piedajew. Na skutek naporu tłumu schody się zawaliły, miażdżąc znajdujących się na nich kibiców. Co ciekawe, nie ma żadnego materiału filmowego z tamtej tragedii. Jedyne, jakie pozostały, to z szatni obu drużyn i kilkusekundowy amatorski filmik, pokazujący, jak po końcowym gwizdku milicja biegnie na trybuny i blokuje wyjścia, by nie dopuścić do jeszcze większej liczby ofiar. Ubłagał rodziców o forsę na bilet, by ...zginąć - Mamo, jeśli ja nie pójdę i inni nie pójdą, to któż będzie kibicował naszym chłopakom? - tymi słowy 17-letni Oleg ubłagał mamę - Raisę Wiktorową, by puściła go na mecz. - Ojciec dał mu pieniądze, Oleg go ucałował i poszedł. Więcej żywego już go nie zobaczyliśmy - wspomina, płacząc pani Raisa. - Gdybym wiedział, jakie będą skutki mojego gola, wolałbym się machnąć zamiast trafić do siatki - nie kryje Siergiej Szwecow po latach. - O tym, że w ogóle ktoś zginął podczas tego meczu dowiedziałem się dopiero po upływie siedmiu lat i byłem wielce zaskoczony tym faktem - podkreśla Edward Metgod - ówczesny bramkarz Haarlemu. Władze ZSRR bardzo długo zabraniały rodzinom zmarłych kibiców umieszczania na cmentarnych pomnikach napisu: "Zginął tragicznie na Łużnikach".W końcu prawda wyszła na jaw. 1/16 finału Pucharu UEFA, 20 października 1982 r. Spartak Moskwa - Haarlem 2-0 (1-0) Bramki: 1-0 Edward Gees (16.), 2-0 Siergiej Szwecow (90.+1). Spartak: Rinat Dasajew - Władimir Socznow, Borys Pozdniakow, Władimir Szczerbakow, Oleg Romancet, Siergiej Szczałwo, Edgar Gess, Jurij Gawriłow, Siergiej Szwecow, Fiodor Czerenkow, Siergiej Rodinow. Haarlem: Edward Metgod - Martin Haar, Alwin Leijsner, Keith Masefield, Chros Verkalk, Win Balm, Gerrie Kleton, Luc Nijholt, Frank van Leen, Joop Boeckling, Piet Keur (70. Tommy Kristiansen). Michał Białoński