Towarzyski mecz Turcji z Grecją rozpoczął się od zgrzytu. Część tureckich kibiców nie uszanowała minuty ciszy i krzyczała "Allah Akbar" oraz nacjonalistyczne hasło "Męczennicy nie umierają, ojczyzna nie zostanie podzielona". Gwizdano także na piłkarzy Grecji jako reprezentantów kraju, z którym Turcja miała w historii zatargi. Zachowanie części tureckich kibiców wywołało oburzenie nie tylko poza Turcją. Potępił je m.in. prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. - To jest nie do przyjęcia. Nie jesteśmy tak nietolerancyjnym krajem, żebyśmy nie mogli okazać respektu podczas hymnów narodowych. To nie leży w genach naszego narodu. Jak odebralibyśmy to, gdyby ktoś zrobiłby to nam? - pytał retorycznie Recep Tayyip Erdogan. Ekscesy fanów przyniosły wstyd także tureckim władzom piłkarskim, które w ostatnich latach starały się pracować nad wprowadzeniem europejskich standardów na trybunach w swoim kraju. Na zachowanie części kibiców ostro zareagował tuż po meczu selekcjoner reprezentacji Turcji Fatih Terim (tutaj znajdziesz <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/news-krzyczeli-allah-akbar-podczas-minuty-ciszy-trener-nie-mogli-,nId,1924089" target="_blank">szczegóły</a>). Teraz turecka federacja zorganizowała robocze zebranie z trenerem reprezentacji, podczas którego uzgodniono szereg kolejnych środków, aby ratować wizerunek tureckiego futbolu. Opracowano całą kampanię, której celem będzie zmiana zachowań fanów na stadionach, zwłaszcza w czasie odgrywania hymnów narodowych.