Najpierw, wrzucając na boisko race i kije, które notabene służyły wcześniej jako drzewce do flag, uniemożliwili zakończenie spotkania w regulaminowym czasie gry. Jednak prawdziwy horror rozpoczął się później. Gdy po końcowym gwizdku drużyna gości cieszyła się ze zdobycia jakże cennych punktów, na murawę wbiegło kilkanaście osób. I gdyby nie udana interwencja ochrony, ucierpiałoby zapewne paru piłkarzy Górnika. W drugiej kolejności krewcy kibice chcieli dokonać linczu na piłkarzach Polonii. Około 150-osobowa grupka, skandując m.in. hasło "Polonia to my, a nie wy!", chciała wtargnąć do szatni. Wyzwiska nie ominęły również poszczególnych zawodników. Na szczęście pseudokibicom nie udało się sforsować drzwi budynku, gdyż w porę zareagowała policja. Uzbrojeni po zęby funkcjonariusze szybko rozpędzili zdesperowany tłum, unikając rozlewowi krwi. Do wydarzeń ustosunkował się zarząd klubu. - Wyrażamy głębokie ubolewanie z powodu zachowania niektórych kibiców. Wiemy, że górę wzięły emocje, lecz jest to sport, w który wkalkulowane są również porażki - oświadczył na konferencji prasowej rzecznik Polonii Waldemar Skorupka. Łukasz Przybyłowicz, Warszawa