W 2012 roku w czasie po konferencji prasowej po półfinale tenisowego turnieju US Open, w którym Andy Murray pokonał Czecha Tomasa Berdycha, wypowiedź szkockiego tenisisty nagle przerwał starszy pan w pomarańczowej koszulce polo. Murray przestał mówić, roześmiał się i podszedł do staruszka przywitać się z nim. Na sali rozległy się oklaski. To było oczywiście Sean Connery. Nie przyszedł sam. Awansu do finału gratulowali mu przybyli ze słynnym aktorem mama tenisisty Judie i sir Alex Ferguson, wieloletni menedżer Manchesteru United. Do zespołu chciał go wziąć wielki Matt Butsby Connery i Ferguson byli przyjaciółmi. Mieli wspólne korzenie. Pochodzili ze Szkocji (tak jak Murray), ale mieli też związki z jednym z najsłynniejszych klubów piłkarskich na świecie Manchesterem United. Sir Alex, wiadomo. Przez 26 lat prowadził zespół "Czerwonych Diabłów". Sean Connery poznał MU długo wcześniej, mógł nawet zostać zawodnikiem klubu z Old Trafford. Podczas pracy nad musicalem "South Pacific" przebywająca w Manchesterze grupa aktorów rozegrała mecz z lokalną drużyną. Na trybunach siedział słynny menedżer klubu Matt Butsby. "Ten facet ma dokładnie to, czego chcesz!" powiedział do trenera o przebywającym na boisku jeden z jego asystentów. Butsby złożył aktorowi propozycję gry w drużynie. Oferował 25 funtów za mecz, co było sporą kwotą. "Kochałem piłkę nożną i chciałem się zgodzić, ale zdałem sobie sprawę z tego, że piłkarz gra do 30-tki, a ja wtedy miałem 23 lata. A tacy aktorzy jak Burt Lancaster czy Clark Gable mieli ponad 30 lat. Postanowiłem zostać aktorem. Była to moja najmądrzejsza decyzja w życiu." - opowiadał później Connery. Napastnik, bokser i model Piłkarskie umiejętności zmarły aktor zdobył jako dziecko. Pochodzący z biednej rodziny 13-letni Sean w Edynburgu trafił do Fet-Lot-Club. Ta charytatywna organizacja dostarczała kanapki i gorące posiłki dla głodujących dzieci, ale też oferowała możliwość gry w piłkę nożną, w całkiem niezłych warunkach. Sean spędził tam trzy lata, grał w ataku. Potem próbował sił w Królewskiej Marynarce Wojennej. Problemy z żołądkiem spowodowały, że nie był w stanie służyć Jej Wysokości Królowej Anglii. Po nieudanej przygodzie z wojskiem znalazł zatrudnienie w teatrze. O sporcie nigdy nie zapomniał. Zapisał się do Bonnyrigg Rose Athletic Club z Edynburga. Grał w piłkę, trenował równocześnie boks. A ponieważ miał słabe warunki fizyczne mocno pracował nad sylwetką w sali do ćwiczeń siłowych. Dzięki temu mógł wkrótce wystartować w konkursie Mister Universe. W piłkę grał dwa razy w tygodniu, dostawał za to pięć szylingów na tydzień. Koledzy z drużyny lubili go, bo był miły i wyróżniał się dostojną postawą. - Na boisku jednak nie szło mu za dobrze. Źle znosił walkę fizyczną z obrońcami. Nie podobało mu się to - wspominał jego kolega z tamtych czasów Nat Fisher. W siedzibie klubu Bonnyrigg do dziś jest eksponowany telegram od Seana Connery’ego z 1972 roku. Słynny już wtedy aktor życzy powodzenia swojemu byłemu klubowi w meczu Pucharu Szkocji z Glasgow Rangers. "Szkoda, że nie mogę tu być teraz. Mam nadzieję, że mój były klub osiągnie swój cel." - napisał przebywający wówczas w Hiszpanii artysta. Przyjdziesz do Rangersów, twoja żona dostanie rolę w Bondzie Kiedy jego kariera nabrała tempa Sean nigdy nie stracił zainteresowania piłką nożną. Śledził występy reprezentacji Szkocji na mundialach w Hiszpanii (1982), we Włoszech (1990) i Francji (1998). Mimo że jego ojciec był kibicem Celtiku Glasgow, on sam, afiszował się na meczach Rangersów. Działacze jednego z dwóch najsłynniejszych klubów w Szkocji uważali go za swojego ambasadora. Miał im też pomagać w rekrutacji piłkarzy. Były napastnik reprezentacji Rumunii Florian Raducioiu wspominał jak grając w Espanyolu Barcelona otrzymał propozycję transferu do Rangersów. - Nie chciałem tam iść, bo w Szkocji ciągle pada. Ale zadzwonili do mnie z Glasgow i obiecali, że przedstawią mnie Seanowi Connery, a on obieca mi małą rolę dla żony w najnowszym Bondzie. Nie wiem, czy to był żart, choć moja żona przypominała nieco Sophie Marceau - opowiadał Raducioiu, który wybrał ofertę West Ham United, a kierownictwo produkcji najnowszego Bonda postawiło na Marceau. Gdy słynny argentyński napastnik Rangersów Claudio Caniggia miał odchodzić na Bliski Wschód dostał telefon od Connery’ego, który namawiał go do pozostania na Ibrox Park. - Kiedy był z nami w autobusie pokazywał różne sztuczki aktorskie. On był wiernym fanem Rangersów - mówił Caniggia o pasji aktora do futbolu. Zapalony golfista, wielbiciel tenisa Piłka nożna nie była jednym sportem, który śledził z uwagą Connery. Przyciągał go tenis, szczególnie gdy sukcesy odnosił jego rodak Andy Murray. Lubili się, często się spotykali, a aktor oglądał jego zwycięstwa na Wimbledonie w 2012 i 2016 roku i w Nowym Jorku na US Open w 2012. Jako Szkot Connery nie mógł nie pokazać się na polu golfowym. Agent James Bond grał w golfa w filmie "Goldfinger". Ale jak wspominał później aktor ten sport wcale nie był na początku jego ulubionym. - Nie miałem ochoty grać w golfa, choć dorastałem w Szkocji. Ale złapałem w końcu wirusa. Poszedłem na kurs nauki golfa i golf towarzyszy mi już przez całe życie. Ten sport jest dla mnie metaforą życia. W golfie jesteś sam, walczysz ze sobą, próbując stać się lepszym. Jeśli oszukujesz, to przegrywasz, bo oszukujesz samego siebie - mówił Connery w magazynie "Golf Today". Jazda szybkimi samochodami na granicy ryzyka to również element bondowskiego życia. Connery lubił szybką jazdę. Przyjaźnił się ze słynnym kierowcą formuły 1, trzykrotnym mistrzem świata, Jackie Stewartem. Razem grali w golfa, razem jeździli na nartach we francuskich kurortach. Co zaskakujące, to właśnie Stewart nauczył jeździć na nartach Seana Connery’ego. Aktor zmarł w sobotę na Wyspach Bahama. Od dawna chorował. W jednym z ostatnich wywiadów powiedział, pokazując na kolana, że jego wspomnienie z czasów gry w piłkę nożną, to zniszczone kolana. Ale kochał ten sport do końca życia, jak każdy, którym się interesował. Olgierd Kwiatkowski