Sobotni pojedynek zakończył się blamażem polonistów, jednak Sarnat nie zawinił właściwie przy żadnej bramce. - Może mogłem lepiej zainterweniować przy strzale Arkadiusza Bąka z rzutu wolnego, ale piłka, która odbiła się od muru, była trudna do obrony - tłumaczył Sarnat. Choć nowy nabytek Polonii trenuje z zespołem już od kilku dobrych tygodni, w trakcie meczu wyraźnie kulała jego komunikacja z obrońcami. Aż 4 z 5 bramek strzelonych przez Amikę padły po kardynalnych błędach tej formacji. - Przyznaję, zawiodła dziś komunikacja z kolegami. Ale wynikało to chyba z tego, że w tym pierwszym meczu rundy chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony. Nie udało się, ale taki występ prędko się nie powtórzy. Frycowe w drużynie "Czarnych Koszul" już zapłaciłem. Doświadczony golkiper doskonale zrozumiał zachowanie kibiców Polonii, którzy po którejś ze straconych bramek zaczęli skandować nazwisko jego konkurenta, Pawła Kieszka. - Wcale im się nie dziwię. Wiadomo - dla sympatyka liczy się przede wszystkim dobry wynik jego drużyny. Dziś nam nie wyszło, ale wierzę, że odbudujemy się psychicznie i wkrótce pokażemy na co nas stać - zakończył Sarnat. Łukasz Przybyłowicz, Warszawa