Przełamał się dopiero w meczu z FC Tbilisi, gdzie zdobył bramkę, a przy pięciu pozostałych asystował. W niedzielne popołudnie, Marek Saganowski znów przypominał siebie samego. Biegał, walczył, zdobył gola. Aż dziw bierze, że selekcjoner Paweł Janas pomija walecznego zawodnika przy powołaniach na mecze z Irlandią Płn. i Anglią. Po dobrym występie z Tbilisi, znów oglądaliśmy Marka Saganowskiego walczącego agresywnie na każdym metrze boiska. - Zawsze próbuje podchodzić do meczu maksymalnie skoncentrowany i nie pamiętam jeszcze takiego meczu, po którym trener powiedziałby mi "Marek, dziś z siebie wszystkiego nie dałeś". W meczu z Cracovią było podobnie. Wiadomo, jak ważne to było spotkanie dla Legii. Po remisie z Zagłębiem, następny mecz wygraliśmy 6:0 i chcieliśmy tę pozytywną passę podtrzymać. Myślę, że się udało. Czy Legia może grać lepiej niż w meczu z Cracovią? - Wydaje mi się, że to, co prezentujemy od początku obecnego sezonu, to dwadzieścia procent tego, co możemy grać. Myślę, że pierwsze pół godziny meczu, kiedy ostro zaatakowaliśmy Cracovię, która miała problemy z wyjściem z własnej połowy boiska, to była ta Legia, którą kibice chcą oglądać. My w taką Legię wierzymy i będziemy dążyć ze wszystkich sił, żeby gra Legii tak wyglądała. Gra Legii nie wygląda tak, jak powinna. Trener nie traci cierpliwości? Na pewno sobie nie tak wyobrażał Waszą postawę. - Jesteśmy jedną drużyną. Jeśli wygrywamy, to wszyscy, jeśli przegrywamy, to zarówno trener, jak i zawodnicy. Jesteśmy na tyle dorosłymi ludźmi, że wszystkie błędy potrafimy sobie wytłumaczyć w szatni. W Pucharze UEFA trafiliście na Austrię Wiedeń. Jak skomentujesz wynik losowania? - Jeśli chcemy się liczyć w rozgrywkach Pucharu UEFA, to taki zespół jak Austria Wiedeń nie powinien być dla nas przeszkodą. Myślisz, że dostaniesz jeszcze szansę gry w reprezentacji Polski? - Raczej to dla mnie temat skończony. Wypada tylko podziękować trenerowi, że mnie przedwcześnie przekreślił. Adam Dawidziuk