- Liczę na to, że po tym wstrząsie, który wywołaliśmy wejdzie do zarządu wielu nowych ludzi, którzy będą zmieniać PZPN. Boniek to szansa na radykalną zmianę w PZPN - dodał. Giersz przyznał, że rząd bał się odebrania Polsce Euro 2012. - Nie mogliśmy ryzykować wszystkiego - podkreślił. Konrad Piasecki: Przyzna się pan do poczucia klęski? Adam Giersz: Nie. - Do poczucia porażki, niepowodzenia? - Nie. Myślę, że te działania były potrzebne. - Choć oczywiście zdaje pan sobie sprawę z tego, że w oczach Polaków przegraliście tę wojnę z PZPN-em? - Te działania były potrzebne, żeby zaprowadzić elementarny porządek prawny w Polskim Związku Piłki Nożnej po to, żeby nie było tak, że np. za to samo przewinienie korupcyjne jedna drużyna była degradowana, a druga w tej samej sytuacji - nie. - Tylko jak pan czyta dzisiejsze tytuły prasowe: "Drzewiecki won!", "Rząd przegrywa", "PZPN wygrało starcie", to nie ma pan tego poczucia, że nie było warto? - Nie doprowadziliśmy tego planu do końca, ale na pewno po tym działaniu nastąpi wstrząs w Polskim Związku Piłki Nożnej. - A ja nie wiem. Mam poczucie, że PZPN panuje dziś nastrój triumfu i poczucie - 3:0 wygraliśmy. Trzecia wojna i trzecia wygrana. - Nie odnoszę takie wrażenia. Mam nadzieję, że to będzie głęboka refleksja większości działaczy PZPN i to wpłynie na skład, na wybór nowego zarządu PZPN. - A ja mam wrażenie, że parę osób będzie musiało połknąć własne języki po tym wszystkim, co mówiło przez ostatni tydzień, w tym również niestety i pan. To pan mówił: "Nie wrócimy do rozmów z PZPN, jeśli FIFA nie wycofa ultimatum". Ultimatum nie cofnięto, rozmowy były. - Ultimatum cofnięto. Przypomnę, że ultimatum to było wycofanie kuratora do poniedziałku do godz. 12:00. Kurator jest. - Ale między piątkiem, kiedy pan te słowa wygłosił, a poniedziałkiem nie było żadnych rozmów z PZPN-em? Przecież były. - Z PZPN oczywiście też, ale były rozmowy z FIFA. Były nieformalne rozmowy, sondowaliśmy różne warianty i w rezultacie tych nieformalnych rozmów pojawiło się to kompromisowe rozwiązanie. - To następne cytaty z polityków Platformy: "Polska nie będzie rozmawiać z szantażystami", "Dość tej pychy i arogancji", "Nie można zrobić nawet kroku w tył", "Najwyższy czas zaryzykować - za cenę zrobienia porządku w PZPN warto zrezygnować z meczów eliminacji mistrzostw świata". Z perspektywy dzisiejszego dnia te wszystkie słowa brzmią wręcz kabaretowo? - Ale zaryzykowaliśmy. Ultimatum zostało cofnięte. Kurator jest dalej w PZPN. - Ale w piątek już go nie będzie. Będzie komisja - dokładnie taka sama komisja, która była po poprzednim kryzysie i która nic nie załatwiła. - Przecież nie chodzi o to, żeby się upierać dla samego faktu, żeby nie ustąpić, tylko rozwiązać problem. Program naprawy Polskiego Związku Piłki Nożnej będzie wdrożony. Tylko nie będzie go nadzorował kurator, a niezależna komisja wyborcza. - Tylko, że te wszystkie obietnice, które padały przez tydzień, mówiły o tym, że kurator zlikwiduje i korupcję, i bandytyzm, i peerelowskich działaczy, po prostu zaprowadzi szczęśliwość. Komisja już raz działała w PZPN, pamięta pan? Po ostatnim kryzysie dokładnie taka sama komisja, 4-osobowa, z przedstawicielem ministra sportu, z przedstawicielem prezydenta, FIFA i UEFA weszła do PZPN-u i co? W półtora roku potem znowu kurator, znowu komisja i bez zmian. - Zmienił się w połowie skład tej komisji, ja wszedłem do tej komisji i dodatkowo zamiast pana Surkisa wejdzie sekretarz generalny UEFA, pan Richard Taylor. Także silne wzmocnienie tej komisji i mamy nadzieję, że będzie efektywna. Jestem przedstawicielem ministra Drzewieckiego w tej komisji i dla ministra jest szczególnie ważne, żebym ja realizował ten program, który miał realizować kurator. - Wczoraj wieczorem siedzieliście z ministrem Drzewieckim i naprawdę mieliście poczucie triumfu? Ale tak szczerze. - Nie można tego rozgrywać w kategoriach sukces i porażka. To był pierwszy krok w robieniu porządku w Polskim Związku Piłki Nożnej. - A jak pan dzisiaj spojrzy na to wszystko, co się wydarzyło. Co zdecydowało o tym, że to się skończyło tak, jak się skończyło. Pan nie chce używać słowa klęska, ja właśnie będę je powtarzał. Co zdecydowało, że jest dzisiaj tak, jak jest? - Brak pełnej woli współpracy ze strony PZPN-u. - Państwo liczyliście na to, że PZPN zrobi krok w tył, powie: "Dobrze, kurator jest, niech działa"? - W sytuacji, w której PZPN uznaje zarzuty, które były we wniosku do Trybunału, to w tym momencie powinien się podać do dymisji, a nie prosić FIFA i UEFA o pomoc. - Czyli to jest pierwszy punkt: PZPN bardziej twardo, niż myśleliście, zagrał. A groźby FIFA i UEFA? To było też czynnikiem klęski? - To jest oczywiście działania rutynowe. Byliśmy przekonani, jak wybraliśmy drogę demokratyczną, to znaczy zgodną z prawem polskim, że nie ma bezpośredniej ingerencji państwa, tylko jest decyzja Trybunału, który orzekł, że nasze zarzuty podniesione we wniosku są wysoce prawdopodobne. - A czego bardziej się baliście? Zawieszenia w rozgrywkach czy odebrania Euro? - Nie mogliśmy ryzykować wszystkiego, oczywiście ważniejsze jest dla nas Euro, bo Euro to jest nie tylko sport, to jest w ogóle - mówiliśmy o tym wcześniej - szansa na "skok cywilizacyjny" Polski, mobilizacja we wszystkich obszarach infrastrukturalnych i to jest najważniejsze. - Czyli ta groźba odebrania Euro to był ten nóż przystawiony do szyi? - Tak i UEFA zwłaszcza w weekend bardzo mocno to podkreślała, że nie ma mowy, żeby była inna decyzja, jeżeli nie dogadamy się z FIFA. - A dlaczego nie zdecydowaliście się na twarde rozwiązania, przecież one były rozważane podczas tego kryzysu, prawda? Na twarde rozwiązania, takie prokuratorsko-policyjne. - Od tego jest prokurator i policja, minister sportu nie jest od tego, żeby wprowadzać policyjne metody w PZPN. - Ale minister sportu zna dobrze ministra sprawiedliwości, zna dobrze ministra finansów, który ma pod sobą np. Urząd Kontroli Skarbowej. - Te sprawy toczą się niezależnie i będą się toczyły konsekwentnie. - Myślano chociaż o takich rozwiązaniach? - Myślano, ale to nie jest kompetencja ministra sportu. - Ale bardziej prokuratora, czy bardziej Urzędu Kontroli Skarbowej? - Nie mnie o tym rozstrzygać. - A myślano o odwołaniu się do politycznego wsparcia, np. o rzuceniu tego na forum Komisji Europejskiej i poproszeniu polityków o pomoc? Po to, żeby walczyć z FIFA jako blokiem politycznym i nie być osamotnionym? - Jest to problem, który jest na tapecie Komisji Europejskiej. Problem autonomii federacji narodowych i międzynarodowych. Mówimy "tak" dla autonomii, ale pod warunkiem poszanowania prawa. Takie jest stanowisko KE, więc uważaliśmy, że jeśli nasza narodowa federacja piłkarska nie szanuje prawa krajowego, to nie ma mowy o autonomii. - Kto wygra zjazd? Kręcina, Lato? - To dla mnie nie ma znaczenia. - Pytam pana jako analityka, nie jako członka Niezależnej Komisji Wyborczej. - Boniek, Kręcina i Lato mają największe szanse. - Wierzy pan w Bońka? - Boniek to szansa na radykalne zmiany w PZPN-ie, ale liczę na to, że zmieni się zarząd, że wejdzie do zarządu - po tym wstrząsie i po tej terapii szokowej, którą wywołaliśmy - wielu nowych, młodych ludzi, którzy będą zmieniać PZPN. - Wczoraj w Ministerstwie Sportu padało słowo "dymisja"? - Oczywiście mamy to w tyle głowy, że jeśli walkę z PZPN-em o naprawę tego związku przegramy, to w moim przypadku oczywiście tak. - W przypadku ministra sportu też? - Minister sportu jest politykiem i ma nie tylko sprawę PZPN-u, ale wiele innych obszarów, za które bierze odpowiedzialność. - Ale za sprawę PZPN-u też ponosi polityczną odpowiedzialność. - Myślę, że za bardzo mieszamy sport z polityką. Sport jest jednak poza polityką i tam powinien być. - Chociaż w tym przypadku był ściśle z polityką związany. Dziękuję bardzo. - Dziękuję.