Ruch od lat zmaga się z problemami finansowymi. W poprzednim sezonie zaliczył trzeci z rzędu spadek i najbliższe rozgrywki, po raz pierwszy w historii klubu, ma rozpocząć dopiero na czwartym poziomie rozgrywkowym, czyli w III lidze.Nie wiadomo jednak, czy drużynie uda się przystąpić do rozgrywek. Pracownicy klubu od tygodnia strajkują. Pierwszy mecz Ruchu w III lidze zaplanowano na 3 sierpnia, a klub nie prowadzi sprzedaży biletów ani karnetów."Od tygodnia trwa strajk pracowników, drużyna ponownie zawiesiła treningi. W obecnej sytuacji Klub nie jest w stanie przystąpić do rozgrywek z dwóch podstawowych powodów: sportowych - zespół jest rozbity, nadal nie zgłoszony do gry w Śląskim Związku Piłki Nożnej, zaburzony został cykl przygotowań, zawodnicy martwią się o swoją przyszłość, a ponadto jeszcze przed pierwszym meczem możemy stracić połowę drużyny ze względu na zaległości w wynagrodzeniach piłkarzy przekraczających dwa miesiące; organizacyjnych - Klubu nie stać na zorganizowanie meczu z rezerwami Zagłębia Lubin" (pisownia oryginalna) - głosi komunikat klubu.Pracownicy twierdzą, że zaległości w wypłacie wynagrodzeń sięgają sześciu miesięcy. Problemy ma też akademia Ruchu. "Od miesięcy nie opłacani są trenerzy, Klub wciąż nie uregulował należności za obozy dla dzieci i młodzieży, na które - co ciekawe - pieniądze wpłacali rodzice naszych młodych zawodników!" - czytamy na oficjalnej stronie klubu.Strajkujący odpowiedzialnością za sytuację obarczają akcjonariuszy i radę nadzorczą Ruchu. "O wszystkich sprawach (...) wiedzą od wielu tygodni. Mimo to brak z ich strony jakichkolwiek działań. Dwa tygodnie temu opinia publiczna była zapewniana o świetnej kondycji Spółki. Mówiło się o budżecie w wysokości 7 mln zł, cała Polska czytała o <<obecnej sytuacji finansowej, która stawia Ruch w jednej z lepszych sytuacji wśród polskich klubów>>. Tego typu określenia mogą wzbudzać jedynie śmiech, ale jest to niestety śmiech przez łzy. Stanęliśmy pod ścianą. Brak natychmiastowego - najpóźniej do jutra - zastrzyku gotówki w wysokości ok. miliona złotych na najpilniejsze płatności doprowadzi do tego, czego się obawiamy i przeciwko czemu wszyscy walczyliśmy - doprowadzi do końca Ruchu Chorzów w obecnej formie. Przykro nam, że obawy i walka o przetrwanie dotyczą jedynie pracowników i wiceprezesa Waszczuka" - piszą pracownicy.Sytuacja 14-krotnych mistrzów Polski jest dramatyczna - klubowi grozi upadłość."Panowie Bik, Kotala i Kurczyk, weźcie odpowiedzialność za swoje czyny! Tylko realny i natychmiastowy wkład finansowy może wyciągnąć nas znad przepaści. A jeśli macie zamiar wciąż twardo tkwić okopani na swoich pozycjach, przynajmniej wyślijcie jasny komunikat, okazując resztki uczciwości wobec zawodników, trenerów i pracowników. Albo ratujecie Klub, albo ogłoście upadłość - nie ma innego wyboru. A teraz właśnie nadszedł czas decyzji" - czytamy w komunikacie. DG