Dick White dobrze pamięta słowa swego ojca, wypowiedziane w dniu, kiedy Dixie Dean strzelił tę 60. bramkę, która do dziś pozostaje rekordem goli strzelonych w jednym sezonie. "Tak synu, masz przywilej widzieć wielkiego człowieka, który osiągnął coś, czego nikt nigdy nie przewyższy". To było 5 maja 1928 r., gdy William Ralph Dean przeszedł do historii. Napastnik Evertonu wyszedł do gry w ostatnim meczu ligowym sezonu 1927/28 z Arsenalem z zadaniem "ustrzelenia" hat triku, czyli trzech goli, by wymazać z tabel rekord 59 bramek w sezonie George'a Camsella z Middlesbrough. Camsell strzelił tyle goli w poprzednim sezonie w drugiej lidze. 21-letni wówczas Dean potrafił strzelać dużo goli. W poprzedniej kolejce ligowej trafił do siatki czterokrotnie w meczu z Burnley. Owego piątego maja 1928 r., Everton, wtedy już "koronowany" mistrz Anglii, miał na Goodison Park, w obecności 60 00 widzów, położyć wisienkę na mistrzowskim torcie. Dean rozpoczął jak w marzeniach, strzelając dwa gole na początku meczu, jednego z karnego. Jednak do przerwy wynik był remisowy, 2:2. Gdy zegar boiskowy odmierzał kolejne minuty napięcie na trybunach rosło. "Potrzebował tylko jednego gola. Pamiętam, jak rosło napięcie. Ludzie myśleli - oh, nie dokona tego, nie uda mu się" - wspomina White. "Potem dostaliśmy tego kornera i Alec Troup, lewoskrzydłowy, posłał centrę, a wielki człowiek (Dean), oczywiście wyskoczył majestatycznie w górę i był gol. Wrzawa była niebywała. Do końca sezonu pozostało osiem minut. Wszyscy gracze Arsenalu i Evertonu gratulowali Deanowi, sędzia także. Tylko jeden piłkarz Arsenalu, Charlie Buchan nie złożył gratulacji" - opowiada White. Dean zepsuł Buchanowi pożegnanie z futbolem, bowiem mecz zakończył się remisem 3:3, a nie zwycięstwem jego drużyny. "Został przyćmiony przez Deana i nie zdobył się na podanie mu ręki" - dodał White. Buchan został potem jednym z bardziej znanych dziennikarzy sportowych. Dean przybył do klubu z Liverpoolu, gdy miał 18 lat, dosłownie z drugiej strony rzeki Mersey, z klubu Tranmere Rovers. Z Evertonem zdobył dwukrotnie mistrzostwo kraju. Sławny był szczególnie ze swej gry głową, atletycznej sylwetki oraz wyskoku dosiężnego. Potrafił skoczyć z miejsca na stół bilardowy... Dzięki tym walorom strzelał dużo goli głową. Był też bardzo odważny. Stąd liczne kontuzje, w tym poważne obrażenia odniesione w wypadku motocyklowym, po których wrócił do futbolu. Dean, którego pomnik stoi dziś w pobliżu stadionu na Goodison Park, strzelił 377 goli w 431 meczach Evertonu i 18 w 16 meczach reprezentacji Anglii i był - zdaniem jego biografa Johna Keitha: "supergwiazdą, zanim jeszcze wymyślono to słowo". Do rekordu Deana nie zbliżył się nawet były kapitan reprezentacji Anglii Gary Lineker, który strzelił dla Evertonu 40 goli we wszystkich meczach sezonu 1985/86. Lineker uważa, że osiągnięcia Deana nikt nie poprawi, m. in. dlatego, że futbol lat przedwojennych był bardziej otwarty i strzelano znacznie więcej goli niż dziś, a wyniki 8:3 lub 6:5 nie były rzadkością. Poza tym przybycie Deana do Evertonu zbiegło się w czasie ze zmianą przepisów o spalonym; odtąd między atakującym i bramką musiało być już tylko dwóch graczy przeciwnika, a nie - jak przedtem - trzech. Dean, któremu w 1976 r. amputowano nogę, zmarł "piłkarską śmiercią", podczas derbów Liverpoolu, na stadionie Goodison Park, na atak serca 1 marca 1980 r. Miał 73 lata. Jego rekord strzelecki trwa.