We wczorajszym "Super Expressie" reprezentant Zimbabwe zarzucił Reissowi, że ten w trakcie spotkań Legii z Lechem obraża go rasistowskimi przezwiskami. Kapitan Lecha miał go nazywać między innymi czarną małpą. - To prowokacja! - oburza się Reiss. - Zarzuty Choto są śmieszne. Według mnie, ten atak na mnie ma podnieść jeszcze bardziej temperaturę przed dzisiejszym rewanżowym meczem ćwierćfinału Pucharu Polski z Legią. To oznacza, że stołeczny zespół po prostu boi się Lecha, bo gramy agresywnie - argumentuje napastnik "Kolejorza". Reiss uważa, że oskarżenia Choto to cios poniżej pasa. - Jak bym mógł zachowywać się w taki sposób? Przecież jestem uczestnikiem akcji "Stop rasizmowi na stadionach". Poza tym możecie zapytać się czarnoskórego piłkarza Lecha, Ibo, w jaki sposób go traktuję - wyjaśnia Reiss. Były zawodnik Herthy Berlin podejrzewa, że Choto formułuje oskarżenia pod jego adresem pod czyimś wpływem. - Ktoś mu to podpowiedział, żeby wyprowadzić mnie z równowagi przed rewanżem z Legią. Nawet gdyby taka sytuacja, o której mówi Choto, miała miejsce, to nie leci się do prasy, tylko załatwia we własnym gronie - twierdzi Reiss. - Jeśli byłoby prawdą to, co zarzuca mi Choto, to mężczyzna nie biegnie od razu do mamy z płaczem, że mu zabrano zabawki. Tym bardziej że obrońca Legii jest gabarytowo wielkim człowiekiem i powinien wiedzieć, jak załatwia się takie sprawy - podkreśla napastnik "Kolejorza".