"The Reds" zaliczyli kiepski start do sezonu, bowiem w pierwszych trzech kolejkach dwukrotnie przegrali. Trener wicemistrzów Anglii oświadczył po meczu, że najgroźniejszymi wrogami jego piłkarzy są oni sami. - W pierwszych 20 minutach mieliśmy swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy. Później przyszedł błąd, nasz piłkarz strzelił bramkę samobójczą, a następnie podarowaliśmy rywalom rzut karny. Po prostu zrobiliśmy zbyt wiele pomyłek w kluczowych momentach tego meczu - wyjaśnił. - Jeśli przeanalizujemy stracone gole, łatwo zauważymy, że można było ich uniknąć. Nie ma co jednak rozpaczać, stało się i musimy się poprawić - dodał. Benitez jest pewny, że gdyby jego zespół szybko zdobył gola, mecz ułożyłby się po myśli jego ekipy. - W meczu ze Stoke już na początku zdobyliśmy prowadzenie, co znacznie ułatwiło nam grę. Tutaj pozwoliliśmy rywalom na zbyt wiele, a oni pokazali dużą klasę w kontratakach - stwierdził. - Aston Villa była dobrze zorganizowana, a ich bramkarz popisał się kilkoma ładnymi interwencjami. Taka jest piłka, czasem jeśli golkiper ma swój dzień, trzeba stworzyć znacznie więcej szans, by w końcu go pokonać - przyznał. Po trzech kolejkach Premier League, Liverpool traci już sześć punktów do najlepszych Tottenhamu Londyn i Chelsea Londyn. Benitez ma świadomość, że jeśli jego drużyna chce walczyć o tytuł, muszą w najbliższej serii gier pokonać Bolton Wanderers. - Jesteśmy w stanie wygrywać i jestem przekonany, że już w najbliższym meczu to udowodnimy. Jeśli uda się zdobyć trzy "oczka" wszystko wróci na właściwe tory. Dlatego mamy zamiar koncentrować się tylko i wyłącznie na najbliższym spotkaniu - wyjaśnił. - Uważam, że starsi piłkarze powinni poczuć, że od nich naprawdę wiele w tej drużynie zależy. Jeśli wezmą odpowiedzialność za grę, nie widzę powodów, by martwić się wynikiem kolejnego meczu - zakończył.