W taki sposób zareagował na fakt, że na PZPN nie uwzględnił wycofania jego rezygnacji, którą złożył w listopadzie. "W listopadzie ubiegłego roku rzeczywiście napisałem wniosek z rezygnacją ze stanowiska prezesa Polskiej Ligi Piłkarskiej i członka zarządu PZPN, ale na początku grudnia się z tego wycofałem. Działacze związku nie chcieli jednak tego uwzględnić, tylko robili wszystko, by za wszelką cenę się mnie pozbyć. A teraz na każdym kroku knują, jak mnie uciszyć, żebym nie powiedział prawdy, jak to wszystko funkcjonuje" - stwierdził Adamus. "Podjąłem decyzję o rezygnacji, bo mi grożono, że jak tego nie zrobię, to będę miał poważne kłopoty. Podsunięto mi do podpisu wniosek o rezygnację i powiedziano, że jeżeli go nie podpiszę, to trafię na osiem lat do więzienia. Usłyszałem też, że dawniej to miałbym przestrzelone kolana i żebym się cieszył, że nie mają ze sobą broni" - dodał. Kto mu groził? "Władysław Szypuła z Podbeskidzia, Jerzy Szczęsny z Dolcanu Ząbki oraz Jerzy Staroń, dyrektor wykonawczy PLP. To oni wywierali na mnie presję, bym podpisał rezygnację. PZPN to mafia. Chociaż nie, bo nawet w tego typu organizacjach przestępczych obowiązują jakieś zasady. A tutaj nie ma żadnych. Oni działają w ten sposób. Dlaczego Michał Listkiewicz zrezygnował z kandydowania na prezesa PZPN? Bo też mu grożono" - powiedział Adamus.