Sponsorem CSKA jest rosyjski gigant naftowy Sibnieft, którego głównym udziałowcem jest właśnie Abramowicz. Rosyjski miliarder jest także właścicielem Chelsea, która odpadła w półfinale Ligi Mistrzów. W stolicy Portugalii wszystko początkowo układało się po myśli gospodarzy, którym nie udało się sięgnąć po drugi w historii klubu europejski puchar (zwycięstwo w PZP w 1964 roku). Od 28. minuty - po fantastycznym strzale Rogerio - Sporting prowadził 1:0, ale w II połowie miejscowi kibice przeżyli szok. Między 57. a 75. minutą gry trzy asysty Carvalho zamienili na gole kolejno: Aleksiej Bieriezucki, Jurij Żirkow oraz Vagner Love i Sporting nie został więc piątym zespołem w historii, który cieszył się z pucharowego sukcesu na własnym obiekcie. Pierwsza połowa rozpoczęła się od ataków gospodarzy, którym jednak brakowało dokładności. Piłkarze z Moskwy skupiali się przede wszystkim na obronie dostępu do własnej bramki, a okazji do zdobycia goli szukali głównie w kontratakach i stałych fragmentach gry. W 11. minucie po indywidualnej akcji Rodrigo Tello, obrońcy gości w ostatniej chwili zażegnali niebezpieczeństwo wybijając piłkę spod nóg Sa Pinto. 14 minut później Tello dośrodkował groźnie z rzutu wolnego, a interweniujący Aleksiej Bieriezucki bliski był skierowania piłki do własnej bramki. Szczęście uśmiechnęło się do graczy Sportingu w 29. minucie. Po szybkiej wymianie podań na strzał zza pola karnego zdecydował się obrońca Rogerio i piłka wylądowała w okienku bramki Igora Akinfiejewa. Chwilę później mogło być już 2:0, ale po koronkowej akcji w polu karnym ekipy rosyjskiej pogubił się Liedson i w zamieszaniu Akinfiejew zdołał wyłuskać piłkę. Zespół CSKA najładniejszą i najgroźniejszą akcję pierwszych 45 minut przeprowadził tuż przed przerwą. Chorwat Ivica Olic zagrał do samotnie wbiegającego w pole karne Vagnera Love, lecz Brazylijczyk fatalnie spudłował będąc dziesięć metrów od bramki. Druga część gry także rozpoczęła się od ataków gospodarzy, którzy m.in. nie potrafili zamienić na gola rzutu wolnego pośredniego z pola karnego w 51. minucie. W 57. minucie dość nieoczekiwanie padło jednak wyrównanie. Po rzucie wolnym z prawej strony boiska wykonywanym przez Brazylijczyka Daniela Carvalho najwyżej do piłki wyskoczył Aleksiej Bierezucki i głową pokonał Ricardo. Podopieczni trenera Walerego Gazzajewa poszli za ciosem i po kolejnych ośmiu minutach objęli prowadzenie. Carvalho zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Jurija Żirkowa, a ten w sytuacji sam na sam z bramkarzem Sportingu bez problemu skierował piłkę do bramki. Decydująca dla losów spotkania była 75. minuta. Najpierw Rogerio nie potrafił z dwóch metrów skierować piłki do bramki CSKA, a przeprowadzoną w kilka sekund kontrę gości celnym strzałem z bliska wykończył Vagner Love. Po raz trzeci w roli podającego wystąpił Brazylijczyk Carvalho. Wynik 3:1 nie uległ już zmianie - wypełniony po brzegi stadion Jose Alvalade posmutniał, radowało się tylko dwa tysiące fanów CSKA. Sporting Lizbona - CSKA Moskwa 1:3 (1:0) Bramki: dla Sportingu - Rogerio (28), dla CSKA - Aleksiej Bierezucki (57-głową), Jurij Żirkow (65), Vagner Love (75). Sędziował: Graham Poll (Anglia). Widzów: 45 000. Sporting: Ricardo - Rogerio (80-Douala), Beto, Joseph Enakarhire, Rodrigo Tello - Miguel Garcia, Joao Moutinho (88-Hugo Viana), Fabio Rochemback, Pedro Barbosa - Liedson, Sa Pinto (73-Marius Niculae) CSKA: Igor Akinfiejew - Wasilij Bierezucki, Sergiej Ignaszewicz, Aleksiej Bierezucki, Chidi Odiah - Jewgienij Ałdonin (86-Rolan Gusiew), Daniel Carvalho (82-Deividas Semberas), Elvir Rahimic, Jurij Żirkow - Vagner Love, Ivica Olic (67-Milos Krasic).