Puchar Narodów Afryki - sprawdź!Przed rozpoczęciem PNA o reprezentacji Kamerunu głośno było w kontekście rezygnacji siódemki piłkarzy, z Joelem Matipem z Liverpoolu i Erikiem Choupo-Motingiem z Schalke na czele, z gry w turnieju. Jak się okazało, miało to, lub ma, zbawienny wpływ na zespół z Afryki Centralnej. Po dziewięciu latach przerwy "Nieposkromione Lwy" są ponownie w finale Pucharu Narodów Afryki, a szansę pokazania się w zespole narodowym otrzymali mniej znani zawodnicy, jak Djoum czy Tambe. Pierwszy podpisał kontrakt z Lechem zimą dwa lata temu. Z jego transferem wiązano wielkie nadzieje. Piłkarz na swoim koncie miał blisko 120 meczów w holenderskiej Eredivisie, grał też w Turcji. Niestety, w klubie z Poznania nie poszło mu najlepiej. Wystąpił w ledwie trzech ligowych spotkaniach, a w meczu przeciwko Zawiszy zobaczył czerwoną kartkę. Nic dziwnego, że po kilku miesiącach pobytu w Polsce rozstał się z "Kolejorzem" i trafił do szkockiego Heart of Midlothian. Ojrzyński wolał Korzyma Bardziej złożona jest historia Ndipa Tambe. Do Polski przyjechał pod koniec 2014 roku. Miał trafić do Wisły Kraków, ale akurat pracę stracił Franciszek Smuda i z testów w krakowskim zespole nic nie wyszło. W tej sytuacji zakotwiczył w czwartoligowym LZS Piotrówka, dla którego wiosną 2015 roku strzelił 18 goli w 13 spotkaniach, pomagając drużynie w wywalczeniu awansu do III ligi. Był potem sprawdzany przez Górnika Zabrze i Śląsk Wrocław, ale z przejścia do ekstraklasowych klubów nic nie wyszło. W Zabrzu ówczesny szkoleniowiec Leszek Ojrzyński wolał postawić na Macieja Korzyma, niż na nikomu nieznanego Kameruńczyka. W tej sytuacji Ndip Tambe wylądował za południową granicą w Spartaku Trnava, dla którego latem zeszłego roku zdobył cztery gole w eliminacjach Ligi Europejskiej. Zwrócił na niego uwagę belgijski selekcjoner "Nieposkromionych Lwów" Hugo Broos i dał mu szansę debiutu w reprezentacji. Puchar Narodów Afryki 22-letni napastnik zaczął na ławce, żeby w drugim meczu z Gwineą-Bissau wyjść na boisko w drugiej połowie. Od kolejnego meczu z Gabonem gra już w wyjściowym składzie, będąc mocnym punktem zespołu, który okazał się rewelacją mistrzostw Czarnego Lądu. We wczorajszym, wygranym 2-0 spotkaniu z Ghaną w półfinale od pierwszej minuty zagrał i Djoum i Ndip Tambe. Ten drugi gra kosztem rezerwowego teraz napastnika Besiktasu Vincenta Aboubakara. - Dzwonią teraz do mnie przedstawiciele takich klubów jak Spartak Moskwa, Dynamo Moskwa, Dynamo Kijów i pytają o Roberta. Niewykluczone, że jeszcze teraz podpisze kontrakt z nowym klubem, do którego przejdzie już latem. Jest wiele zapytań - mówi John Chibuzo Nwankpa, nigeryjski menedżer reprezentanta Kamerunu. Modli się o gola w finale Mieszkający w Polsce Chibuzo Nwankpa tłumaczy, że polskie kluby niechętnie dają w tej chwili szansę obcokrajowcom, szczególnie tym z krajów spoza Unii Europejskiej. - Co innego jest jednak na Słowacji. Tam taki Trenczyn potrafi do siebie sprowadzić w jednym roku czterech, pięciu młodych i utalentowanych graczy z Nigerii. Zainwestować w nich, a potem dać szansę gry i ewentualnego transferu. W Polsce tak nie jest. Robert też w końcu trafił na Słowację. O ewentualnym powrocie do Polski nie chciał słyszeć, ale teraz już mu przeszło. Zresztą teraz chyba tylko Legia byłaby w stanie sprostać jego wymaganiom finansowym - mówi Nigeryjczyk. Piłkarz skupia się już na niedzielnym finałowym meczu z Egiptem. - Z Robertem rozmawiałem po wczorajszym spotkaniu. Zaczęliśmy od wspólnej modlitwy. Mówiłem mu od początku, że dostanie szansę, że będzie jednym z liderów i tak też jest. Teraz powiedziałem mu, że w finale zdobędzie bramkę. Z pomocą Bożą tak się stanie - przekonuje Chibuzo Nwankpa. Michał Zichlarz