We wczorajszych meczach gospodarz Gabon zremisował z debiutującą w imprezie Gwineą Bissau 1-1. Tak sam wynik padł też w spotkaniu Kamerunu z Burkina Faso. Dziś do rozgrywek przystępują zespoły z grupy B. O godzinie 17 na stadionie w Franceville Algieria gra z Zimbabwe, a o godz. 20 Tunezja z Senegalem. Trener Kasperczak świetnie zna reprezentację z Afryki Zachodniej. "Lwy Terangi" prowadził przecież od czerwca 2006 do stycznia 2008 roku. Miał być tym, który poprowadzi Senegalczyków do pierwszego mistrzostwa kontynentu. W składzie miał jeszcze piłkarzy, którzy pamiętali ćwierćfinał mistrzostw świata na azjatyckim mundialu w 2002 roku - świetnego napastnika El Hadji Dioufa czy Henri Camarę, silnego pomocnika Papę Bouba Diopa, a także bramkarza Tony Sylvę. Zaczął obiecująco, bo od wygranych eliminacji. Na Puchar Narodów do Ghany w 2008 roku jechał z wielkimi nadziejami. Niestety, wszystko skończyło się katastrofą. Po remisie na inaugurację z Tunezją 2-2, w drugim grupowym spotkaniu narodowy zespół Senegalu niespodziewanie przegrał z Angolą 1-3 i praktycznie stracił szanse na awans. Dzień po tym spotkaniu, na konferencji prasowej, trener Kasperczak podał się do dymisji. Byłem wtedy w Tamale i miałem możliwość rozmawiania ze zdenerwowanym szkoleniowcem. - Szlag mnie trafiał, kiedy widziałem, co robią moi zawodnicy w drugiej połowie spotkania z Angolą! Nie mogłem już na to patrzeć. Dlatego podjąłem decyzję, że odchodzę. Może to pomoże zespołowi, bo nie ma już sensu razem się męczyć. To trudna decyzja, ale trzeba było ją podjąć - mówił mi w hotelu nasz szkoleniowiec. Poszło o zachowanie zawodników, którzy za nic mieli ważny turniej. Czołowy strzelec drużyny Mamadou Niang zajęty był swoją żoną, która towarzyszyła mu w Tamale. W drużynie dochodziło też do niesnasek pomiędzy młodszymi a starszymi graczami. I choć słynny El Hadji Diouf, którego trener Kasperczak zaraz po swojej nominacji na selekcjonera uczynił kapitanem, usprawiedliwiał, jak mógł "Henriego", to ten nie chciał już pracować z tak rozbitą kadrą. "To, co się stało, nie jest absolutnie winą trenera! Za wyniki i złą postawę na boisku odpowiadamy my piłkarze, Kasperczak, to wielki człowiek, wielka osobowość i bardzo dobry coach. Wszyscy go poważamy, lubimy i kochamy. Naprawdę szkoda, że tak się to wszystko potoczyło. Wszyscy liczyliśmy na więcej" - mówił mi El Hadji Diouf (cytaty z książki "Afryka gola! Futbol i codzienność, Wyd. Sorus 2010). W ostatnim grupowym spotkaniu przeciwko RPA drużynę Senegalu prowadził już asystent Kasperczaka Lamine Ndiaye. Dziś Kasperczak i Senegal są po dwóch stronach barykady. Czy niedzielne, wieczorne starcie popularny Henri traktuje jak rewanż za to, co stało się kilka lat temu na boiskach w Ghanie? - Nie podchodzę tak do tego. Wiadomo, że sprawa awansu rozstrzygnie się w bezpośrednich meczach z Senegalem, Algierią i ich spotkaniu na zakończenie zmagań w grupie. Oni mają indywidualności, my kolektyw - tłumaczy Interii trener Kasperczak. Kolejnym rywalem Tunezyjczyków będzie w czwartek Algieria. Michał Zichlarz Puchar Narodów Afryki - sprawdź terminarz