"Królewscy" wygrali to spotkanie 3:1, jednak, jak pokazały powtórki, sędzia niesłusznie nie podyktował dwóch "jedenastek" na korzyść Osasuny. W dodatku za dyskusje z arbitrem wyleciał z boiska napastnik gości Juanfran Torres. Spotkanie prowadził sędzia Alfonso Perez Burrull. Już w 14. minucie miała miejsce pierwsza sporna sytuacja. Kiedy arbiter nie zdecydował się podyktować rzutu karnego na Torresie, ten zaczął protestować i otrzymał żółtą kartkę. Pod koniec meczu sytuacja się powtórzyła, napastnik otrzymał drugie "żółtko" i został wyrzucony z boiska. W tym momencie arbiter został otoczony przez piłkarzy i trenerów Osasuny. Jeden z zawodników krzyknął do arbitra, żeby "zobaczył sobie w telewizji, jaki błąd popełnił". Ten odpowiedział: "telewizję to sobie wsadźcie w d...". Patxi Izco, prezydent klubu z Pampeluny określił zachowanie sędziego jako "niemoralne". Przekonywał, że stronnicze sędziowanie na korzyść Realu ma związek z faktem, że "Królewscy" za wszelką cenę próbują odrobić stratę punktową do prowadzącej w tabeli Barcelony. - To, co się zdarzyło na Santiago Bernabeu przepełniło szalę goryczy. Wszyscy widzieli, że był to prawdziwy skandal! - wściekał się Izco. Zapowiedział też, że klub będzie się starał o unieważnienie dwóch żółtych kartek, jakie otrzymał Juanfran Torres. - Arbiter się pomylił, więc piłkarz nie zasługuje na karę - argumentuje Izco. W wyniku tego skandalu, sędzia Perez Burrull został w poniedziałek odsunięty od sędziowania meczu Pucharu Króla między Espanyolem a FC Barcelona. Sam Torres był bardzo zadowolony z takiej decyzji. - Tak samo, jak się zawiesza piłkarzy, powinno się zawieszać za poważne błędy również arbitrów. To, co mnie najbardziej boli, to fakt, że wracamy do domu bez punktów - stwierdził.