- Pierwszym czynnikiem niezbędnym do podniesienia wartości klubu jest wynik sportowy. Awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów byłby dla polskiej drużyny rewolucją finansową. W dalszej kolejności sukces ułatwi budowanie popularności i tożsamości klubu oraz zarządzanie marką - powiedział dyrektor grupy sportowej Deloitte Jacek Bochenek. Mimo kryzysu gospodarczego rynek piłkarski w Europie rośnie i obecnie wynosi 14,6 mld euro. Zaledwie 3 procent tej wartości przypada na mniej istotne ligi spoza wielkiej piątki (Anglia, Włochy, Hiszpania, Niemcy, Francja) - w tym polską. Polska Ekstraklasa potwierdza światowy trend - jej wartość rośnie rocznie o około 10 procent, czyli więcej niż wzrasta PKB. Biorąc jednak pod uwagę proporcje tego wzrostu w najbogatszych krajach nie jest to, zdaniem ekspertów, współczynnik zadowalający i przy odpowiednim wykorzystaniu mechanizmów rynkowych mógłby wynosić nawet pięć razy więcej! - Buduje się nowe stadiony, ale one nie są produktem jako takim. Jeśli nie będzie piłki na wysokim poziomie, to nie zwiększą one wartości drużyn. Co więcej - bez rozwijania czterech głównych dźwigni wzrostu polski futbol będzie odcięty od kapitału. W Polsce skończył się czas działaczy piłkarskich, a nastał czas menedżerów. Gdy pojawi się profesjonalne zarządzanie - pojawią się inwestorzy - podkreślił Bochenek. Cztery wspomniane dźwignie to: sukces sportowy, popularność klubu (w tym frekwencja), tożsamość (np. waleczność, czy widowiskowa gra) oraz zarządzanie. Najbogatsze obecnie kluby - typu Manchester United czy Real Madryt, od około 20 lat równomiernie inwestują we wszystkie te gałęzie rozwoju i osiągają zakładane rezultaty. Osłabienie jednej z nich może mieć natomiast negatywne skutki. Przykładem jest niemiecka Borussia Dortmund. Klub o olbrzymiej popularności (najwyższa średnia frekwencja w Europie), wypadł z listy najbogatszych zespołów po tym jak w sezonie 2002/03 nie zakwalifikował się do europejskich pucharów (czyli słaby wynik sportowy). Zespołem, za którego wielki potencjałem uznaje się tożsamość, jest angielski Newcastle United. Mimo spadku do niższej ligi kibice wciąż wypełniają St. James' Park. Wynika to z powszechnej opinii, że jest to drużyna walcząca do upadłego z każdym rywalem. W ubiegłym roku, mimo złych wyników sportowych, był jednym z najchętniej pokazywanych zespołów w angielskiej telewizji i utrzymał się wśród 20 najbogatszych drużyn Europy. Eksperci widzą kilka problemów, z którymi muszą się uporać polskie drużyny. Zbyt niskie dochody z transmisji TV wynikają z zapóźnień w tworzeniu telewizji cyfrowej i niskiej frekwencji na stadionach. Problemem jest również ryzyko skupienia uwagi na krótkoterminowych zyskach (np. wyprzedaż składu po udanym sezonie) oraz brak profesjonalnej kadry menedżerskiej. Największą bolączką polskiej ligi jest jednak zbyt wysoki poziom wynagrodzeń piłkarzy i trenerów w stosunku do wyników sportowych. Wskaźnik wynagrodzenia-przychody uważany jest za bezpieczny, jeśli nie przekracza 60 procent. Wtedy pozwala na trwałe budowanie wartości klubu. W Polsce wynosi on średnio 72 procent. W 2008 roku zaledwie cztery zespoły (GKS Bełchatów, Cracovia, Jagiellonia Białystok i Korona Kielce) zachowały bezpieczną relację. W tym samym roku w kilku klubach współczynnik ten przekraczał 120 procent - w tym w Legii Warszawa, Widzewie Łódź i Górniku Zabrze. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I">Ekstraklasa - zobacz wyniki, strzelców, składy, tabelę i układ par w ostatnich kolejkach</a>