Stadion Śląski na razie okazuje się mało fortunnym miejscem dla bytomskiej Polonii. Podopieczni Dariusza Fornalaka przegrali na nim drugie spotkanie. I o ile porażka z Legią - sprzed tygodnia - była zasłużona, o tyle sobotnia z Jagiellonią będzie im się długo odbijała czkawką. Mecz miał dwa oblicza. Do 60 minuty zdecydowaną przewagę posiadali goście. Stworzyli sobie w tym czasie kilka świetnych okazji, tylko jedną zamieniając na bramkę. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Dariusza Jareckiego piłka odbijała się od zawodników stojących w murze, wreszcie trafiła pod nogi Remigiusza Sobocińskiego, który z zimną krwią wpakował ją do siatki. - To było jak w bilardzie. Dobrze, że trafiłem do "łuzy' - śmiał się Sobociński. Napastnik Jagiellonii w drugim spotkaniu z rzędu wpisał się na listę strzelców. Jego dorobek mógł być jeszcze okazalszy, ale w 31 minucie "główką" posłał futbolówkę na poprzeczkę. Dopiero stracony gol spowodował, że poloniści śmielej ruszyli do ataku. Okazja do wyrównania nadarzyła się szybko, bo dobrze prowadzący te zawody Grzegorz Gilewski podyktował dla gospodarzy rzut karny. Powód? Grzegorza Podstawka przytrzymywał w polu karnym Adrian Napierała. Nie po raz pierwszy znalazła potwierdzenie stara piłkarska zasada, że faulowany nie powinien wykonywać "jedenastki". Napastnik bytomian przypomniał sobie o niej po meczu. - Chyba jednak powinniśmy się jej trzymać... Byłem wyznaczony jako pierwszy, drugim był Rafał Grzyb - żałował Grzegorz Podstawek. Uderzył w lewy róg bramki Jacka Banaszyńskiego, ale golkiper "Jagi" akurat zdążył się tam przemieścić. Co ciekawe, na inaugurację sezonu w Białymstoku doszło do podobnego pojedynku z udziałem obu dżentelmenów. Wówczas wyszedł z niego zwycięsko Podstawek. - Wtedy też strzelał w ten sam róg - przyznał Banaszyński. Rzut karny był pierwszym aktem dramatu bytomian. Potem bowiem marnowali oni kolejne świetne okazje. A konkretnie... Podstawek, który najpierw uderzał ze środka pola karnego, a następnie nieudolnie starał się "zamknąć" dośrodkowanie z lewej strony Marcina. - Nie pamiętam, kiedy miałem tyle sytuacji w jednym meczu - przyznał ze smutkiem Podstawek. Jeszcze w 88. minucie remis Polonii mógł uratować inny napastnik, Michał Zieliński, ale i on nie zdołał pokonać świetnie dysponowanego Banaszyńskiego. - Jacek wybronił nam mecz. Polonia miała kilka okazji nie 100-procentowych, ale chyba... 300- lub 500-procentowych. W niedzielę musimy dać dobrą ofiarę na tacę w kościele - podsumował Artur Płatek, szkoleniowiec Jagiellonii. Dariusz Fornalak winą za niekorzystny rezultat obarczył swoich napastników. - Wydawałoby się, że siedem metrów z dobrym nakładem to bardzo dużo. Boisko pokazało, że dla Polonii Bytom to jednak zbyt mało. W pierwszej połowie nie widziałem zespołu, który walczy o utrzymanie. Zawodnicy chyba doszli do wniosku, że jakoś się uda, jakoś to będzie... Niestety nie udało się. Straciliśmy punkty w meczu, w którym ich stracić nie musieliśmy - skwitował szkoleniowiec gospodarzy. Michał Fabian, Chorzów Polonia Bytom - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0) Bramki: 0:1 Remigiusz Sobociński (57). Żółta kartka - Polonia Bytom: Jakub Dziółka, Grzegorz Jurczyk, Arkadiusz Sojka. Jagiellonia Białystok: Remigiusz Sobociński, Rodnei. Sędzia: Grzegorz Gilewski (Radom). Widzów 1 500. Polonia: Marcin Suchański - Adrian Chomiuk, Jakub Dziółka, Grzegorz Jurczyk (81. Mariusz Mężyk), Ireneusz Marcinkowski (46. Piotr Plewnia) - Tomasz Sosna, Jacek Trzeciak (61. Marcin Radzewicz), Rafał Grzyb, Janusz Wolański - Michał Zieliński, Grzegorz Podstawek. Jagiellonia: Jacek Banaszyński - Łukasz Nawotczyński, Adrian Napierała, Rodnei, Dariusz Łatka - Mariusz Dzienis (84. Bartłomiej Niedziela), Jacek Markiewicz, Jacek Falkowski, Aleksander Kwiek (78. Mariusz Marczak), Dariusz Jarecki (72. Marek Wasiluk) - Remigiusz Sobociński.