- Sztuka obrony wciąż idzie do przodu, co hamuje rozwój ofensywy. Strzelanie goli stało się jeszcze trudniejsze - podsumował Gmoch tuż po zakończeniu finałowego spotkania Francja - Włochy. Statystyki nie pozostawiają złudzeń. To był jeden z najgorszych mundiali w historii. W każdym meczu ostatnich mistrzostw strzelono średnio jedynie niewiele ponad 2 bramki. Gorzej było tylko w czasie włoskiego mundialu w 1990 roku. W liczącej blisko 80 lat historii zmagań o tytuł mistrza świata w piłce nożnej na każdym turnieju zdobywano średnio 2,97 gola na mecz (w 644 spotkaniach piłka wpadała do siatki 1916 razy; średnia nie uwzględnia tegorocznych zawodów). Brak goli, a co za tym idzie spadek atrakcyjności widowiska, nurtuje coraz bardziej. I to nie tylko kibiców oraz komentatorów. Sprawa stała się na tyle poważna, że zajęła się nią nawet nieskłonna do szybkich i zdecydowanych reakcji FIFA (Światowa Federacja Piłkarska). Co zrobić, by futbol, obecnie najpopularniejszy sport na świecie (sam tylko finałowy mecz mistrzostw w Niemczech obejrzało miliard ludzi na całym świecie), nie stracił na popularności? Najwięcej mówi się o zmianie przepisów, które miałyby uatrakcyjnić widowisko: zwiększyć tempo gry, skrócić przestoje i ułatwić zdobywanie goli. Już kilka dni po zakończeniu mundialu prezydent FIFA Sepp Blatter przyznał, że nie wyklucza wprowadzenia do regulaminu nawet najbardziej rewolucyjnych zmian. Chodzi między innymi o zmniejszenie liczby zawodników o jednego. Obecnie w każdej drużynie po murawie biega 11 piłkarzy. Niewykluczone jest też powiększenie bramek (teraz mają one po 7,5 metra długości) lub/oraz wprowadzenie ograniczeń dla bramkarzy, którzy mogliby łapać piłkę w ręce jedynie na swoim polu bramkowym. Zmiany, zmiany, zmiany... Sepp Blatter wezwał jednocześnie wszystkich ekspertów do dyskusji nad przyszłością piłki nożnej. Głos w tej sprawie zajął już Zbigniew Boniek, zaliczany do grona najlepszych polskich futbolistów wszech czasów. W jednym z wywiadów stwierdził on, że pomysły przedstawione przez FIFA nie są idealne, ale jakieś zmiany są konieczne. Boniek podkreśla jednocześnie, że nowe reguły powinny jeszcze bardziej faworyzować graczy decydujących o sile ataku drużyny: kreatywnych pomocników i napastników, a więc tych piłkarzy, których najczęściej określa się mianem "artystów futbolu", których zagrania najbardziej cenią sobie kibice, którzy wzbudzają największy poklask. - Obecnie odgrywają oni coraz mniejszą rolę - mówił Boniek tuż po zakończeniu niemieckiego mundialu w wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej". Inni eksperci mówią także o instalowaniu w piłkach elektronicznych chipów, co miałoby uchronić przed uznawaniem bramek, których w rzeczywistości nie było (ta technologia już była sprawdzana; uznano jednak, że wymaga dodatkowych testów) oraz wprowadzeniu drugiego arbitra głównego (każdy z nich odpowiadałby za jedną połowę boiska). Na razie ze zmian sędziowskich w życie weszła jedna: wszyscy arbitrzy mogą komunikować się ze sobą za pomocą krótkofalówek, co ma przyspieszyć podejmowanie decyzji i zwiększać ich precyzję. Nie zdecydowano się za to na umożliwienie sędziom oglądania na wideo powtórek spornych sytuacji (jak to jest np. w hokeju). O tym, jak może wyglądać futbol przyszłości, przez ostatnie dwa lata pokazywała drużyna Niemiec, której selekcjoner na stałe mieszkał w Kalifornii, a z podopiecznymi komunikował się za pomocą e-maili. Prócz treningów na odległość Jurgen Klinsmann wprowadził też wiele innych rewolucyjnych rozwiązań: do szkolenia piłkarzy zatrudnił trenerów fitnessu i tai-chi, armię psychologów sportowych, a nawet speców od feng shui. Efekt: drużyna, na którą nie stawiali nawet rodacy, zajęła trzecie miejsce. Na razie z całą pewnością wiadomo jedno: zmiany nie będą szybkie. FIFA ma w zwyczaju, że wszystkie korekty w regulaminie najpierw testuje w turniejach juniorskich. Maciek Cnota - "Dzień Dobry"