Dawidowicz jest wychowankiem Sokoła Ostróda, a w 2011 roku przeszedł do Lechii Gdańsk. Kilkanaście miesięcy temu podpisał kontrakt z Benfiką, wcześniej był obserwowany m.in. przez Borussię Dortmund. Według portugalskich mediów, potentat z Lizbony zapłacił Lechii 2 miliony euro. - Niestety, w pierwszym sezonie nie dane mi było zadebiutować w pierwszym zespole. Przyjechałem do Lizbony z myślą o grze w Benfice, a nie w jej rezerwach, dlatego nie ukrywam rozczarowania. Od początku byłem w drugiej drużynie, a już później dowiedziałem się, że awans do pierwszej w trakcie rozgrywek jest raczej niemożliwy, chyba, że chodzi o kogoś po kontuzji, który potrzebuje czasu na powrót do formy - powiedział Dawidowicz. W drugoligowych rezerwach w sezonie 2014/2015 polski pomocnik rozegrał 29 meczów. Nie zawsze pojawiał się na boisku, bowiem trapiły go rozmaite problemy zdrowotne. Raz pauzował też po czerwonej kartce. - Zaczęło się od urazu kostki, potem kłopoty z mięśniami. Łącznie takich pauz miałem trzy-cztery, zazwyczaj po kilka dni, czasem trochę dłużej. W moim przypadku trzeba mówić chyba o pechu, bo inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć problemów - stwierdził. Dawidowicz bez problemu porozumiewa się po angielsku, co nie okazało się atutem w Portugalii. Dlatego musiał szybko zabrać się za lekcje nowego języka. - Trenerzy mówili tylko po portugalsku, dlatego już podczas treningów było dość trudno. Poszczególne ćwiczenia tłumaczyli mi koledzy mówiący po angielsku, a jeśli nie było czasu, wówczas trzeba było się domyślać. Z każdym tygodniem było lepiej, bo pilnie uczyłem się języka i dziś nie potrzebuję specjalnej pomocy - dodał. Polak, który już rok temu został powołany do kadry - choć jako rezerwowy - przez selekcjonera Adama Nawałkę, pozytywnie wypowiada się o poziomie drugiej ligi. Zdaje sobie sprawę jednak, że na kolejne powołania od trenera reprezentacji nie ma szans. - W Benfice wygląda to tak, że pierwszy i drugi zespół to zupełnie oddzielne ekipy. Na zapleczu ekstraklasy rywalizowaliśmy z rezerwami Porto, Bragi czy Sportingu Lizbona, dlatego w jakichś sposób mogłem posmakować tej wielkiej piłki. Poziom tych spotkań był niezły, na trybunach więcej kibiców, niż na pozostałych meczach. Poza tym na taki potyczki przyjeżdża wielu skautów i można się pokazać. Ale, jak mówiłem, niedosyt pozostał - przyznał. Kilka dni temu Dawidowicz, reprezentant polskiej młodzieżówki, wrócił do Benfiki, która zaczęła przygotowania do nowego sezonu. - Zmienił się trener, dlatego być może nowy da mi szansę. A jeśli okaże się, że nie mam szans na występy w najwyższej lidze, chciałbym zostać wypożyczony, najlepiej do któregoś z klubów w Portugalii. Nie chciałbym zmieniać tak szybko kraju, chyba, że nie będzie innego wyjścia. Do Polski nie chciałbym wracać po zaledwie rocznym pobycie za granicą. Były zawodnik Lechii zdążył zadomowić się w Lizbonie, chwali bazę Benfiki, do której jeździ własnym samochodem sprowadzonym z Polski. - Nie zdecydowałem się na samotną podróż z domu na południe Europy, moje auto przyjechało na lawecie. A jeśli chodzi o klub, jego baza robi wrażenie, mamy do dyspozycji siedem boisk trawiastych i jedno ze sztuczną nawierzchnią. Ośrodek znajduje się poza stolicą, zresztą ja mieszkam w okolicach. Tak sobie myślę jeszcze, że gdyby Benfica miała dużą przewagę w tabeli i spokojnie zmierzała po tytuł, może zagrałbym w pierwszej drużynie. Tymczasem było inaczej, dlatego szkoleniowiec zapewne nie chciał ryzykować wystawiając młodzieżowca - ocenił Dawidowicz. - Podoba mi się atmosfera wokół piłki w Portugalii, na stadiony przychodzą całe rodziny. Zasmakowała mi też tutejsza kuchnia, bogata w dania rybne. Odwiedzali mnie rodzice, brat i dziewczyna, byliśmy razem m.in. w Fatimie. Wiem, że muszę być cierpliwy -zakończył. Z Portugalii - Radosław Gielo