- Gdyby nie fantastyczna obrona holenderskiego bramkarza po strzałach Żurawskiego czy Frankowskiego, to strzelilibyśmy cztery bramki a nie dwie i wówczas nikt nie miałby zastrzeżeń do sędziów i nie doszukiwałby się jakiś podtekstów. Sędziowie są, jacy są... Po stracie gola w szeregi defensywne wiślaków wkradło się trochę zdenerwowania. - Ta bramka nas zaskoczyła, bo myśleliśmy, że mamy poukładaną grę i że kontrolujemy wszystko co się dzieje na boisku - tłumaczył Paszulewicz. - Przypadkowy rzut karny sprawił, że przez chwilę nie mogliśmy dojśc do ładu w obronie.