Właśnie przeczytałem w "Piłce Nożnej" zdanie Lesiaka: "Niech nikt mi nie mówi, że Zagłębie ma wyrównaną kadrę. Ona byłaby wyrównania, gdyby przyszło tych sześciu ludzi, których wskazałem". A może trzeba było wskazać od razu szesnastu? Albo najlepiej dwudziestu sześciu - całą kadrę! A co! A jak! Jak już szaleć za pieniądze KGHM-u, to na całego! W moim przekonaniu kadra Zagłębia Lubin wystarcza do zajęcie miejsce w środku tabeli Ekstraklasy. Problemem nie są piłkarze, a Lesiak, który - mam wrażenie - nie poznał najprostszych prawd, które rządzą futbolem. Właśnie po raz kolejny sięgnąłem po interesującą książkę Davida Bolchovera i Chrisa Brady'ego "90-minutowy menedżer". Niech pan Lesiak otworzy sobie tę publikację na stronie 287. Oto fragment: "W 1995 roku Eric Cantona trafił na nagłówki gazet w wielu krajach, rzucając się na kibica. Niezależnie od tego, co Alex Ferguson powiedział mu prywatnie, publicznie nigdy go nie skrytykował za to zajście. Jakiś czas później Ferguson stwierdził: "Eric wie, że może na mnie polegać. Nie opuszczam moich piłkarzy. Jeśli mam im coś krytycznego do powiedzenia, to walę prosto w oczy, ale tylko w szatni albo w moim kantorku"". Prosto w oczy?! To ta słynna "suszarka", o jakiej wspominają piłkarze Manchesteru United. Ferguson potrafi stanąć z delikwentem twarzą w twarz, kilka centymetrów od piłkarza - tak, tak kilka centymetrów - i wypalić mu, to co myśli. Jeszcze fragment książki: "Podejście prezentowane przez Fergusona pomaga wytworzyć silną więź między trenerem a pojedynczymi zawodnikami. Steve Bruce, były kapitan Manchesteru United, powiedział, że Ferguson >broni swoich piłkarzy do ostatka i wszyscy go za to szanujemy