W środę ekipa USA w ładnym stylu pokonała mistrzów Europy 2:0, przerywając ich serię 15 kolejnych zwycięstw i 35 spotkań bez porażki. Media uznały ten wynik za jedną z największych niespodzianek ostatnich lat, a Amerykanie cieszyli się z największego sukcesu od 1950 roku, kiedy podczas mundialu w Brazylii ich reprezentacja wygrała z Anglią (1:0). Amerykańscy piłkarze podkreślają, że wyeliminowanie takiego rywala, jak Hiszpania stanowiło dla nich wielki zastrzyk wiary we własne możliwości. "Teraz już żaden przeciwnik nam nie straszny. Nawet Brazylia, z którą w fazie grupowej przegraliśmy 0:3. Jestem przekonany, że taki wynik już się nie powtórzy. A jeśli oni myślą, że pokonają nas miło, łatwo i przyjemnie, to mogą się srogo rozczarować. Przystąpimy do gry w niedzielę z zupełnie innej pozycji niż wcześniej" - zaznaczył kapitan "Jankesów" Landon Donovan. Przed tygodniem w Pretorii gole dla "Canarinhos" zdobyli Felipe Melo, Robinho i Maicon, a Amerykanie kończyli mecz w dziesiątkę, po czerwonej kartce dla Sachy Kljestana. "To było kolejne wielkie doświadczenie. Skoro dotarliśmy do finału, to znaczy, że już odrobiliśmy lekcje. A jeśli tak, to stać nas na kolejny wielki mecz" - przyznał trener USA Bob Bradley, który w niedzielę nie będzie mógł skorzystać z usług pauzującego za kartki swojego syna - Micheala. "Nie muszę chyba mówić co on czuje" - podkreślił szkoleniowiec, a Donovan skrytykował sędziego półfinału Urugwajczyka Jorge Larriondę. "Dwie minuty przed finałem nie pokazuje się czerwonej kartki za niewiele znaczący faul" - uznał kapitanów Amerykanów. Brazylia w półfinale słabo zaprezentowała się w meczu z RPA, a awans zapewnił im ślicznym uderzeniem z rzutu wolnego Daniel Alves tuż przed końcem regulaminowego czasu gry. "Nie ulega wątpliwości, że w finale musimy się poprawić" - przyznał trener Carlos Dunga, podkreślając że nie ma sensu wyciągać wniosków ze spotkania z USA w grupie. "Wtedy szybko zdobyliśmy prowadzenie i kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku, a oni musieli atakować, czego zwykle nie robią, bo znacznie lepiej czują się w defensywie" - ocenił selekcjoner "Canarinhos". Kaka podkreślił natomiast, że Amerykanie z pewnością wyciągną wnioski z porażki w pierwszym meczu. "Na pewno czeka nas trudniejsze zadanie, także dlatego, że jesteśmy trochę zmęczeni, a przed finałem oni odpoczywali dzień dłużej. Poza tym pokonanie Hiszpanii na pewno dodało im sił" - powiedział nowy nabytek madryckiego Realu. Obaj finaliści spotkali się do tej pory czternastokrotnie. Pięciokrotni mistrzowie świata wygrali 13 meczów, a jedynej porażki (0:1) doznali podczas turnieju Gold Cup w 1998 roku. Jeśli Brazylia po raz drugi z rzędu zdobędzie Puchar Konfederacji, to zostanie pierwszą drużynę, która zanotuje trzy triumfy w tej imprezie. Dwa sukcesy zanotowali również Francuzi.