Jupp Heynckes i Juergen Klopp dokonali ostatnio rzeczy niezwykłych. Poza zwycięstwami, tytułami i sukcesami, które odnieśli, przypomnieli światu, że istnieje wielki futbol poza Gran Derbi. Jeszcze w zeszłym sezonie wydawało się to niezbyt oczywiste, choć do finału Champions League nie dotarł ani Real, ani Barcelona. Mogliśmy jednak odnieść wrażenie, że to tylko incydent, po którym wszystko wróci do normy. Dość długo żyliśmy w przeświadczeniu, że wszystko co najwspanialsze kończy się i zaczyna na hiszpańskich kolosach (patrz jedenastka FIFA 2012), a palmę pierwszeństwa wśród trenerów niosą Mourinho z Guardiolą. Niemcy obalili tę tezę. Płomienna mowa Mourinha Półfinał Champions League z 2011 roku był kroplą przepełniającą kielich nienawiści. Po porażce Realu na Santiago Bernabeu w pierwszym meczu Mourinho wygłosił płomienną mowę, której symbolem stało się słówko "dlaczego". Portugalczyk postawił kilka retorycznych pytań kwestionujących uczciwość dokonań Guardioli oraz uważanej za objawienie w piłce Barcelony. Bliscy znajomi Katalończyka opowiadali potem w mediach, że Pep jest psychicznie wykończony rywalizacją z człowiekiem tak bezwzględnym i nieobliczalnym. Niedawno ten "bezwzględny" i "nieobliczalny" człowiek poniósł najbardziej dotkliwą porażkę w karierze. Bez najmniejszego udziału Guardioli. Sezon z jednym marnym trofeum z najbogatszym klubem na Ziemi, to dla Mourinha policzek. Portugalczyk nigdy wcześniej nie miał tak ogromnej żądzy rehabilitacji, jak w chwili, gdy wraca do Chelsea. Do miejsca, gdzie jest uwielbiany bardziej, niż Lampard, Drogba, Terry, czy jakakolwiek gwiazda futbolu. Przez dwa lata Roman Abramowicz dokonywał zmiany pokoleniowej w klubie ze Stamford Bridge w pojedynkę. Dziś zleca to trenerowi mającemu własną, wyrazistą i odmienną wizję. Na razie w angielskich mediach pełno jest spekulacji, co do transferowych decyzji Mourinha. Jeśli to prawda, że Portugalczyk chce się pozbyć Juana Maty sprowadzając, jako lidera Wesley’a Sneijdera, to oznacza rewolucję. Problem leży w klubie, czy trenerze? Tym, którzy uważają, że Mourinho poniósł w Realu klęskę polecam cytat z hiszpańskiego dziennika "El Mundo". Jeden z felietonistów przekonuje, że cała ta wojna przeciw Portugalczykowi rozpętana przez piłkarzy na czele z Ikerem Casillasem i większą część hiszpańskich mediów, nie zaszkodziła "Mou" w takim stopniu jak klubowi z Santiago Bernabeu. "To Real potwierdził opinię zespołu, którego nie da się prowadzić, którym żądzą kaprysy gwiazd, gdzie polec musi każdy trener". Jak widać, Carlo Ancelotti wierzy, że on będzie wyjątkiem. Ciekawe jak poradzi sobie w miejscu, w którym nie dał rady Mourihno i wielu innych przed nim? Real po epoce Mourinha to fascynująca zagadka na kolejny sezon. Tak jak dokonania Portugalczyka w Chelsea, gdzie wymówek nie będzie miał. Zbuduje drużynę według własnego gustu, jak w 2004 roku. Na Stamford Bridge będzie kochany i akceptowany tak jak w Interze. W Mediolanie odniósł przecież najbardziej spektakularny sukces w karierze. Sprzedał Barcelonie największą gwiazdę Zlatana Ibrahimovicia, a za zarobione pieniądze sprowadził pięciu graczy (Sneijder, Motta, Diego Milito, Eto’o, Lucio) tworząc drużynę zdolną zatrzymać Katalończyków w drodze po obronę Pucharu Europy. To był trenerski majstersztyk. "Mou" będzie chciał go powtórzyć w Londynie. Starcie gigantów Jego droga powrotna na szczyt zacznie się niemal symbolicznie: od starcia z Guardiolą. Chelsea i Bayern zagrają o Superpuchar Europy, trofeum ważące mniej, niż niechęć obu trenerów. Kiedy Pep podpisywał kontrakt w Bawarii, złośliwi twierdzili, iż wybrał Bundesligę, by nie było szans na bezpośrednią rywalizację z Mourinhem. W grudniu mogło mu się wydawać, że Bayern to najlepsze miejsce do pracy w całej Europie. Dziś wszystko się zmieniło. Heynckes idzie na emeryturę w potrójnej koronie. Wracający z urlopu Guardiola nie może poprawić jego osiągnięć, będzie starał się utrzymać klub na szczycie. Aby praca Pepa została doceniona, Bayern musiałby jako pierwszy w erze Champions League obronić trofeum. Tymczasem jeśli cokolwiek mu się nie uda, głowy podniosą szydercy wieszczący, że jako wychowanek "La Masii" nie nadaje się do pracy z dala od Barcelony. Jak wspominaliśmy, na Mourinhu i Guardioli Olimp trenerski już się nie kończy. Pepa będzie ścigał charyzmatyczny Juergen Klopp ochrzczony niedawno "The Special Two". Ponieważ Borussia i jej niemiecki szkoleniowiec dysponują znacznie mniejszymi środkami niż Bawarczycy, Katalończyk będzie pod nieporównywalnie większą presją. Każda porażka w Bundeslidze będzie dla niego klęską. Wkrótce zobaczymy ile znaczy Guardiola bez Messiego, Xaviego i Iniesty. Miał nie iść do Malagi, a dokonał tam rzeczy wielkich Mourinho zetknie się w Premier League z niewiarygodną wprost sytuacją. Pojedzie na Old Trafford i zobaczy na ławce Davida Moyes’a, zamiast przyjaznej twarzy Aleksa Fergusona. Zaciekłym rywalem może okazać się dla niego Manuel Pellegrini, którego kiedyś mocno uraził. Pytany o swoją przyszłość po wyjeździe z Madrytu, stwierdził: "Na pewno nie pójdę do Malagi". Jak się okazało, nawet w Maladze można dokonywać rzeczy wielkich, Pellegrini zapracował tam na ćwierćfinał Champions League i kontrakt w Manchesterze City. Tak jak "Mou" chce się pozbyć z Chelsea Hiszpanów, tak klub z Etihad Stadium ma zamiar na nich stawiać. Kupił Jesusa Navasa, następny ma być Isco. We Francji kończy się krótki czas królowania PSG. Szejkom z Kataru rzuci wyzwanie Monaco oparte na fortunie Rosjanina Dmitrija Rybołowlewa, który już wydał 130 mln euro na wzmocnienia. I tylko w Hiszpanii po latach burz, zapanuje nuda. Tito Vilanova na pewno nie pokłóci się z Carlo Ancelottim ani razu w ciągu całego sezonu. Kibice będą musieli żyć wydarzeniami na boisku, a nie na konferencjach prasowych. Neymar da Barcelonie kolejny medialny impuls, Real musi odpowiedzieć transferem gracza miary Garetha Bale’a. A więc pozycja Cristiano Ronaldo jako najdroższego piłkarza w historii jest tego lata poważnie zagrożona. Będą nadal jak ogień i woda? Warto przypomnieć, że rywalizacja Mourinho z Guardiolą wykraczała poza kłótnie o sędziów i wyniki osiągane przez ich zespoły. Dotyczyła również estetyki i filozofii gry, a także zasad zachowania się poza boiskiem. Byli jak ogień i woda, czy pozostaną tacy pracując w innych ligach? Sytuacja Portugalczyka i Katalończyka będzie osobliwa z jeszcze innego powodu. W sezonach 2010-2011 i 2011-2012 rywalizowali ze sobą, jako trenerzy, którzy wygrywali ostatnie edycje Champions League. W przyszłym sezonie poprowadzą dwóch ostatnich triumfatorów tych rozgrywek, tyle, że obaj nie mieli z ich sukcesami nic wspólnego. Autor: Dariusz Wołowski Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego