Co to w ogóle jest? Jorkyball uprawia się w oszklonym pomieszczeniu, na korcie o wymiarach 9,8 na 4,8 metra. W każdej drużynie znajduje się dwóch zawodników. Zadaniem jednego jest trafić do bramki przeciwnika, drugiego zaś nie dopuścić do straty gola. Rozgrywka dzieli się na sety, do siedmiu bramek każdy. Liczący sobie 25 lat jorkyball to pomysł jednego człowieka - Gillesa Panieza, który pierwsze spotkanie rozegrał we własnym garażu. Rozwój dyscypliny nabrał tak dużego rozpędu, że już trzy lata później prezentowana była podczas mundialu we Włoszech. Na świecie istnieje w tej chwili około 60 klubów zrzeszających amatorów tego sportu, a od 2010 roku rozgrywane są nawet mistrzostwa świata. W Polsce nie pokopiesz... ale w Krakowie jak najbardziej! W Polsce istniało jak do tej pory jedno miejsce, gdzie można było spróbować tego osobliwego sportu. Już niedługo jednak otwarte zostanie w Krakowie nowe centrum tej dyscypliny. Jak mówi właścicielka, Sylwia Dyląg, pierwotnie planowała otwarcie kolejnego klubu squasha, jednak kiedy znajomy podsunął jej pomysł jorkyballa, nie wahała się ani chwili. Otwarcie klubu nastąpi już 15 września. Będzie on zlokalizowany w starej hali Polmozbytu na al. Pokoju. Znajdą się w nim cztery korty wraz z zespołem szatni. Zagramy jak Hiszpanie? Kto wie, może wobec wątpliwej klasy popisów naszych Orłów, to jorkyball stanie się nowym sportem narodowym? Szanse na to są co prawda niewielkie, jednak wszystko jest możliwe. Skoro tak urzekł on Francuzów, Włochów czy Hiszpanów, dlaczego z nami nie miałoby być podobnie? Sylwia Kleber, Grzegorz Piskorz