Ten mecz był z dwóch powodów bardzo ważny dla gospodarzy. Po pierwsze odbył się w 125. rocznicę powstania klubu, a po drugie mógł zadecydować o przyszłości Martina Jola, menedżera "Kogutów". Jego podopieczni nie spisują się w lidze najlepiej znajdując się w strefie spadkowej. W poniedziałek spotkanie zaczęło się po myśli piłkarzy Tottenhamu. W 19. minucie prowadzenie dla nich zdobył Dymitar Berbatow wykorzystując dośrodkowanie Toma Huddlestone'a. Chwilę później goście doprowadzili jednak do wyrównania za sprawą błędu Paula Robinsona wykorzystanego przez Martina Laursena. Ten sam zawodnik wyprowadził Aston Villę na prowadzenie, a jeszcze przed przerwą wynik podwyższył Gabriel Agbonlahor. Gdy w 58. minucie Craig Gardner strzelił czwartą bramkę dla piłkarzy z Birmingham wydawało się, że nic nie jest w stanie odebrać gościom zwycięstwa. Podopieczni Jola jednak się nie poddali. Najpierw straty zmniejszył Pascal Chimbonda, potem rzut karny wykorzystał Robbie Keane, a wreszcie w doliczonym czasie gry remis i punkt dla "Kogutów" uratował Younes Kaboul.