Wtedy dał znać o sobie powracający do wielkiej formy Luis Saha. Francuz dośrodkował wprost na głowę Joleona Lescotta, który strzałem głową doprowadził do wyrównania. 3 minuty później Saha strzałem prawą nogą wyprowadził "The Toffies" na prowadzenie. To nie był koniec popisu francuskiego napastnika. W 87 minucie popisał się znakomitym uderzeniem z dystansu i dobił załamanych fanów "Młotów". - W przerwie powiedziałem zawodnikom, że muszą zagrać lepiej - mówił po meczu Moyes. Długo musiał czekać na reakcję piłkarzy, a w pierwszoplanowej roli wystąpił Louis Saha, który powoli spłaca swój transfer. - Dopiero wkomponowuje się w nasz zespół, musi jeszcze trochę poprawić wytrzymałość - przyznał menedżer Evertonu. - Ma siły na 60, 70 minut i dzisiaj wyglądało, że będzie podobnie, ale Louis dobrze się spisał - zdradził. - Zaliczył asystę, strzelił bramkę dającą nam prowadzenie i przypieczętował wynik. To był dla niego dobry wieczór - przyznał opiekun klubu z Liverpoolu. W odmiennym nastroju był Gianfranco Zola, trener West Hamu: - Ciężko jest przyjść tutaj i komentować to, co się stało - mówił załamany na konferencji prasowej. West Ham - Everton 1:3 (0:0) 1:0 Jack Collison 63 1:1 Joleon Lescott 82 1:2 Louis Saha 85 1:3 Louis Saha 87