Podczas przerwy meczu z Meksykiem w fazie grupowej, Anelka miał w wulgarny sposób obrazić trenera "Trójkolorowych" Raymonda Domenecha. O zdarzeniu poinformowała prasa, a oburzenie we Francji sięgnęło najwyższych szczebli państwowych. Za swoje zachowanie Anelka został usunięty z kadry. Wydalenie snajpera Chelsea Londyn wywołało ostrą reakcję kolegów z reprezentacji, którzy odmówili udziału w treningu przed pojedynkiem z RPA. Mecz z gospodarzami mundialu ostatecznie pogrzebał szanse Francuzów na awans do kolejnej fazy. "Gdyby nie było mnie, to byłby ktoś inny. Atmosfera przypominała tykającą bombę, która wcześniej czy później musiała eksplodować" - powiedział Anelka na łamach gazety "France - Soir". "Jeśli byli zawodnicy, którzy chcieli trenować, to pozwólcie im teraz mówić. Niech się wypowiedzą. Jestem w stu procentach pewny, że nikt nie będzie chciał" - dodał francuski napastnik. Anelka nie zostawił suchej nitki na byłym koledze z reprezentacji Bixente Lizarazu, który na mundialu w RPA był ekspertem jednej ze stacji telewizyjnych i ostro krytykował postawę "Trójkolorowych". "Lizarazu sam był piłkarzem i powinien mieć choć odrobinę szacunku. Kim on jest? Były zawodnik, który szuka poklasku" - podkreślił Anelka. Czytaj również: Nicolas Anelka ma siedzieć cicho Francja stała się pośmiewiskiem całego świata Ribery szuka "zdrajcy" w drużynie