Niemiecka federacja (DFB) dogłębnie przygląda się wydarzeniom towarzyszącym temu spotkaniu, a wkrótce kary mogą nie ominąć dwóch piłkarzy Schalke - Marcelo Bordona i Mladena Krstajicia. Podopieczni Juergena Kloppa zremisowali 3:3, zdobywając decydujące gole w samej końcówce, wykorzystując przy tym przewagę liczebną. W trakcie spotkania sędzia Lutz Wagner usunął bowiem z boiska Christiana Pandera i Fabiana Ernsta. Decyzje arbitra głównego zapadną w pamięci zawodników Schalke na długo. Już w trakcie i po meczu nerwy puściły Bordonowi, który nazwał sędziego "prostytutką". Równie śmiało pracę arbitrów komentuje Krstajić, po którego rzekomym zagraniu ręką arbiter podyktował rzut karny, decydujący o wyniku rywalizacji. - Tak wiele błędów, do jakich dopuszczają się sędziowie niemieccy, nie robią żadni sędziowie międzynarodowi - powiedział Krstajić - W końcówce meczu graliśmy w dziewięciu przeciwko czternastu. - To, co zostało powiedziane w ogólnym bałaganie pod wpływem emocji, nie może zostać ukarane - broni piłkarzy menedżer Schalke, Andreas Mueller - Trzeba w końcu krytykować rażące decyzje sędziów. O meczu mogę tyle powiedzieć, że przez 70 minut graliśmy cudownie, a ostatnie 20 minut zostało wyreżyserowane przez sędziego. Trzeba przyznać, że w Niemczech można ubić niezłe interesy... W opinii niemieckich obserwatorów decyzje sędziego Wagnera były prawidłowe, a zawodnicy Schalke powinni ponieść konsekwencje swoich zachowań. "Bild" nazywa krewkich piłkarzy z Veltins-Arena "chamami" i zastanawia się, czy zespół w pełnym składzie zakończy wtorkową rywalizację w Pucharze UEFA przeciwko APOEL-owi Nikozja.