Wczoraj wiślacy wrócili ze zgrupowania we Francji, a najsmutniejszym piłkarzem wsiadającym do autokaru był Kalu Uche. Nigeryjski pomocnik zmienił swoje podejście do gry w Krakowie. Jeszcze nie tak dawno cieszył się z możliwości gry w Wiśle. Swoją radość demonstrował po strzeleniu każdej bramki słynnymi już saltami. W wywiadach Uche podkreślał, że jest wdzięczny za to, że dano mu szansę pokazania się w Europie, a przecież po przyjściu do Wisły nie przekonał do siebie Franciszka Smudy i grał w rezerwach. Dziś Uche powtarza wciąż jedno zdanie: Nie wiem! W interesie wszystkich jest, aby jak najszybciej się dowiedział, bo awans do Ligi Mistrzów jest tak blisko jak nigdy dotąd.