Ma 50 lat, urodził się na sowieckiej wówczas Łotwie. Poprawność polityczna nakazuje mu używania łotewskiego imienia i nazwiska Valeris Belokons. Studiował filologię na University of Massachusetts oraz w Rydze. Prowadzi rozległe interesy - szefuje ryskiemu bankowi Baltic International, Manas Bank w Kirgistanie, spółce inwestycyjnej B&R Global One założonej z byłym premierem Łotwy Einarsem Repše. Ma też przetwórnię ryb Brivais Vilnis, rosyjskojęzyczny dziennik "Telegraf", portal "Novo News" oraz Valery Belokon's Publishing House Ltd. Spory rozrzut, ale ekonomiści mówią o takiej sytuacji dywersyfikacja. W ich języku oznacza to mądrość. Jego majątek oblicza się na 200 mln funtów. Dlatego w maju 2006 r. zaprosił zarząd klubu piłkarskiego Blackpool i dziennikarzy piszących o tym klubie do samolotu. Maszyna wylądowała w Rydze, gdzie oznajmił, iż kupuje 20 proc. akcji Blackpool a po awansie do ekstraklasy jeszcze 30 proc. (od rodziny Oyston - Karl Oyston jest prezesem). Szybko został prezydentem. Blackpool trzy lata po awansie do Championship (I liga) znalazł się w ekstraklasie. Planowano to po pięciu latach. Inwestor z Rygi nie był dotąd malowaną lalą - dołożył się do budowy nowej trybuny Jimmy Armfield South Stand na stadionie przy Bloomfield Road, którą otwarto w marcu. Sobotni baraż na Wembley jest kolosalnym sukcesem klubu, który w ekstraklasie grał ostatni raz w sezonie 1970-1971 (wcześniej kilkakrotnie, lecz w sumie przelotnie, chociaż na koncie ma Puchar Anglii w 1953 roku i Puchar Anglo-Włoski w 1971 r.). Szczególnie, że Blackpool zajął ostatnie, 6. miejsce barażowe. W składzie "Mandarynkowych" nie ma nazwisk, które rzucają na kolana (znani uważnym miłośnikom tamtejszego futbolu mogą być Hameur Bouazza, David Vaughan, Amerykanin Paul Rachubka, Stephen Crainey, Brett Ormerod, Jason Euell) - wielu graczy dobiega trzydziestki i najlepsze mają za sobą, były piłkarz QPR i Bristol Rovers Ian Holloway pracuje w roli menedżera zaledwie od roku. Co z tego będzie? Jeśli znajdą się pieniądze jak w Wolverhampton i menedżer z wizją składu - obronią się w pierwszym sezonie, potem będzie łatwiej. Jeśli Biełokon robi koło siebie sporo szumu, ale nie ma pieniędzy na futbol na poziomie angielskiej ekstraklasy, najmniejszy klub elity podzieli los sąsiedniego Burnley (to samo hrabstwo Lancashire) i wielu beniaminków lecących z hukiem w dół z Premiership. Blackpool na awansie już zarobił 90 mln funtów, lecz to stanowczo za mało na utrzymanie. Granie ofensywnym ustawieniem 4-3-3 też nie jest gwarancją sukcesu. Udało się z Cardiff, lecz od sierpnia będzie makabrycznie ciężko. Albo z sakiewki Łotysza wysypie się kupa grosza i zespół powalczy, albo będzie skazany na degradację i miasto słynąć będzie nadal tylko z turnieju tańca towarzyskiego. Na pewno jednak nic nie można powiedzieć od kiedy Radosław Majewski nie tylko nie został złamany w pół przez dwumetrowych Murzynów z ekip rywali Nottinghamu ale jeszcze grał tam twardo przez rok i podpisał stały, dobry kontrakt. Teraz jego poprzedni pan z Polonii ma kieszenie pełne pieniędzy i szaleje na polskim rynku transferowym. A ludzie nie dowierzali... Krzysztof Mrówka