- Jesteście zadowoleni z remisu wywiezionego z Krakowa? - Przyjechaliśmy, przy odrobienie szczęścia, wygrać to spotkanie, a remis był takim minimum, które chcieliśmy osiągnąć. Po meczu jesteśmy troszkę zawiedzeni, bowiem zabrakło kilku minut, by odnieść zwycięstwo. - Pierwsza bramka dla Pogoni to pana dzieło. Po kontrze wykończył pan dośrodkowanie Michała Łabędzkiego. - Chciałem uderzyć w "krótki" róg, ale piłka odbiła się tak, że poleciała w "długi". Najważniejsze, że znalazła się w siatce. - Przy drugim golu przytomnie znalazł pan Przemysława Kaźmierczaka. - Wykorzystał on moje dogranie ładnym uderzeniem pokonując Olszewskiego. W tym momencie wydawało się, że nic nie jest nam w stanie odebrać trzech punktów, ale Kaziu Węgrzyn zdobył wyrównującą bramkę. - W tej sytuacji defensywa Pogoni popełniła błąd dopuszczając piłkarza rywali do "główki" w polu karnym? - Na pewno. Przy Kaziu było trzech zawodników, a on wyskoczył najwyżej. Nie powinno się takich goli tracić. - W drugiej połowie tylko pan został na szpicy drużyny ze Szczecina. Ciężko w pojedynkę walczyć z kilkoma obrońcami rywali. - Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Cracovia w drugiej połowie była zdeterminowana, postawiła wszystko na jedną kartę i zepchnęła nas do defensywy. Musieliśmy się bronić i zabrakło zawodników wspomagających mnie z przodu. Rozmawiał: Paweł Pieprzyca, Kraków