Kiedy po raz pierwszy pojawił się temat MLS? Przemysław Tytoń: - O zainteresowaniu moją osobą ze strony klubów ze Stanów Zjednoczonych pierwszy raz dowiedziałem się ponad rok temu. Wtedy byli to Portland Timbers, którzy w 2018 zagrali w finale MLS Cup. Nie zdecydowałem się wówczas na przenosiny, bo wciąż miałem ważny kontrakt z Deportivo La Coruna. Ale kiedy w październiku ubiegłego roku zadzwonił do mnie trener beniaminka z Cincinnati i opowiedział o wizji piłkarskiego projektu w tym mieście, bardzo mnie to zaciekawiło. Co sprawiło, że zdecydował się pan wybrać ten kierunek? - Przede wszystkim duże zaangażowanie ze strony klubu. Oprócz Alana Kocha dzwonili do mnie też asystent trenera i szkoleniowiec bramkarzy. Mało tego, doszło nawet do naszego spotkania w Polsce. Rozmawialiśmy wspólnie o nowym projekcie i mojej w nim roli. Fajnie będzie uczestniczyć w czymś od samego początku. Włodarze FC Cincinnati mają spore ambicje i nie interesuje ich bycie ligowym średniakiem. Dlatego już teraz inwestują w drużynę oraz infrastrukturę. Powstaje nowoczesny kompleks treningowy, który zagwarantuje nam naprawdę świetne warunki do przygotowań, a za dwa lata zostanie oddany do użytku piękny West End Stadium, którego budowa będzie kosztować 200 milionów dolarów. Od kiedy przebywa pan w USA i jakie wrażenie wywierają na panu Stany Zjednoczone? - Pierwszy raz do USA przyleciałem w październiku, ale był to typowy rekonesans, aby poznać ludzi i klimat. Przenosiny do Ohio nastąpiły w styczniu. Jestem tu wraz z żoną i córką. W Cincinnati spędziliśmy razem dwa tygodnie, a potem wyjechałem z drużyną na obozy przygotowawcze na Florydzie i w Południowej Karolinie. Rodzinie bardzo podoba się miasto i to, w jak życzliwy sposób zostaliśmy przyjęci. A panu co się podoba? - Pozytywne nastawienie wszystkich dookoła. Ludzie tutaj naprawdę wierzą, że uda się im, czy nam, stworzyć coś wielkiego. Powiem szczerze, że zanim tu przyjechałem moja wiedza o MLS była znikoma. Słyszałem jakieś opowieści, ale nie miały one przełożenia na to, czego doświadczyłem osobiście. Przede wszystkim panuje tu bardzo profesjonalne podejście. Wszyscy mocno angażują się w projekt, bo wiedzą, że to jest duże wyzwanie i początki mogą być trudne. No właśnie. W sparingach prezentowaliście się średnio, a ostatni test wręcz oblaliście, przegrywając 0:3 z Columbus Crew. Jak prognozy przed inauguracją ze Seattle Sounders? - Sam jestem ciekaw, jak wypadniemy, bo to dla wszystkich będzie nowe i cenne doświadczenie. Wiadomo, że trzeba nam dać jakiś margines. Potrzeba kilku meczów przetarcia, bo dopiero stajemy się drużyną. Same treningi - mimo ciężkiej pracy i zaangażowania - nie wystarczą. Ale na spotkaniach drużyny analizujemy przeciwnika i powalczymy w Seattle o dobry wynik. Fajnie byłoby wejść w sezon pozytywnym wynikiem. Co może być osiągalne, jeśli zagracie +na zero+ z tyłu. Szkoleniowcy FC Cincinnati liczą, że w tym pomoże im doświadczony "Titi". Kto jeszcze ma ciągnąć drużynę w tym sezonie? - Jest kilku graczy z ciekawą przeszłością. Kendall Waston to reprezentant Kostaryki. Jest Szwajcar Leonardo Bertone, który pięć lat spędził w Young Boys Berno. Jest pięciokrotny reprezentant Belgii Ronald Lamah. Ja również sporo rozmawiam z trenerami na temat zajęć i przygotowań do meczów. Taki kontakt jest bardzo ważny i wiemy, że każdy z nas musi wziąć odpowiedzialność za drużynę. A jak z angielskim? - Dogaduję się nieźle. A będzie jeszcze lepiej. W Polsce MLS traktowana jest nieco z przymrużeniem oka. Co o tej lidze może powiedzieć gracz, który ponad dekadę występował w Holandii, Niemczech i Hiszpanii? - Z pewnością nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że jest to egzotyczna liga. Jej cechą jest młodość - bo przecież zaczniemy niedługo 24. sezon - i dynamika rozwoju. Organizacyjnie jest tu świetnie - przeloty, wyjazdy na mecze, zgrupowania. Sportowo też z roku na rok MLS staje się coraz silniejsza i atrakcyjniejsza. Więcej będę mógł powiedzieć po pierwszych kilku spotkaniach. Teraz sam jestem ciekaw, jak zareaguję na zmiany klimatyczne, na długie podróże samolotami, na długi sezon bez przerwy. Który z pozostałych dwóch Polaków - Przemek Frankowski czy Kacper Przybyłko - w MLS jest w stanie szybciej strzelić panu gola? - Nie pamiętam, w której kolejce przyjdzie nam zagrać przeciw sobie, ale oby... żadnemu się ta sztuka nie udała. Życzę im zdrowia, dużo radości i fajnych doświadczeń, ale takie rzeczy niech rozstrzygnie boisko. Choć oczywiście cieszę się, że nie będę tutaj osamotniony. Na koniec proszę powiedzieć, ile meczów z czystym kontem i ile zatrzymanych rzutów karnych - niczym w spotkaniu z Grecją w mistrzostwach Europy w Warszawie - będzie w tym roku dziełem Przemysława Tytonia? - Nie wiem, naprawdę nie bawię się w statystyki. Poczekajmy aż się sezon zacznie, bo dla mnie to wszystko będzie nowością. Najpierw chcę zobaczyć, jak MLS wygląda od kuchni. I chciałbym sobie życzyć, aby to był dobry sezon dla mojego zespołu. Rozmawiał w Nowym Jorku: Tomasz Moczerniuk