Grający piłkarze Fire z tej okazji ograli na wyjeździe drużynę... przyjaciela Nowaka, aktualnego trenera MetroStars, Boba Bradleya. To właśnie dzięki protekcji Nowaka i jego bliskim kontaktom z Bradleyem jest bardzo prawdopodobne, że drużynę MetroStars zasili Andrzej Juskowiak - były reprezentant Polski, srebrny medalista olimpijski z Barcelony. Na razie szczegóły transferu Juskowiaka owiane są tajemnicą, wiadomo tylko, że w "okienku" transferowym został zarejestrowany jako zawodnik MetroStars. Szlagierem piłkarskiego weekendu był właśnie mecz MetroStars - Fire i mimo tego, że na Giants Stadium miejscowych dopingowało ponad 20 tysięcy widzów, to po meczu cieszyli się kibice z Chicago. Na Wschodzie rywalizacja o cztery miejsca premiowane awansem do fazy playoffs zapowiada się pasjonująco, na Zachodzie natomiast sytuacja na 9 kolejek do końca sezonu zasadniczego wydaje się bardziej przejrzysta. Dallas Burn mają już tylko teoretyczne szanse na zakwalifikowanie się do dalszej fazy rozgrywek, tak więc walka juz toczy się tylko o jak najwyższe miejsca w tabeli, które to dają przewagę własnego boiska w postseason. Tłok panuje też w rywalizacji o koronę króla strzelców, Twellman strzelił 13 bramek i prowadzi, ale już tylko o oczko mniej mają Razov i Ruiz. Kansas City Wizards - Colorado Rapids 2:2 (1:2) Bramki dla KC: Davy Arnaud (1), Preki (90+), dla Rapids: Chris Henderson (29), John Spencer (41), Widzów: 13 000. Stawka tego spotkania było drugie miejsce w Konferencji Zachodniej i bardzo szczęśliwie udało się je utrzymać piłkarzom Wizards. Już w pierwszej minucie po zagraniu w uliczkę Prekiego, Arnaud zdobył gola dla miejscowych. Piłkarze z Denver jednak szybko opanowali sytuacje i to oni dominowali przez cały mecz. Jeszcze w pierwszej połowie Henderson i Spencer strzelili dwie piękne bramki, a mogli strzelić jeszcze co najmniej kilka, bo Rapids atakowali praktycznie cały czas. Rapids mogą mówić o pechu, prowadzili przez całą drugą połowę i stracili gola w doliczonym czasie gry - po dyskusyjnym karnym, którego wykorzystał niezawodny Preki. Los Angeles Galaxy - New England Revolution 2:1 (1:0) Bramki dla LA: Carlos Ruiz 2 (22, 98), dla NE: Jose Cancela (86-karny), Widzów 20 500. Koreański obrońca Hong Myung-Bo zwany w USA po prostu "Bo", ten sam który dał się we znaki polskim napastnikom podczas poprzedniego Mundialu zagrał w sobotę najlepszy mecz w barwach Galaxy. To właśnie dwa zagrania Azjaty sprawiły, że Carlos Ruiz mógł do swojego konta doliczyć dwie bramki. Mecz zapowiadano jako pojedynek snajperów Twellmana i Ruiza. Jak widać rywalizację wygrał reprezentant Gwatemali, ale jego najgroźniejszy rywal w klasyfikacji strzelców grał tylko 25 minut. Kiedy Twellman główkował szczupakiem, został kopnięty z woleja w twarz przez kolegę z reprezentacji obrońcę Galaxy Danny Califfa. Mimo przewagi Galaxy, na rozstrzygniecie ponad 20 tysięcy widzów czekało aż do dogrywki. Goście wyrównali po długim dokładnym podaniu Koreańczyka Bo do Ruiza. Popularny "El Pescadito" kiwnął Jaya Heapsa i strzelił pod poprzeczkę, nie dając szans Brownowi. Porażka Revolution oznacza ich spadek na ostatnie miejsce w Konferencji Wschodniej. Dallas Burn - Columbus Crew 1:2 (0:1) Bramka dla Burn: Edson Buddle (43), Ross Paule (62- z wolnego), dla Burn: Bobby Rhine (75), Widzów: 8000. Drużyna współprowadzona przez Roberta Warzychę wygrała po raz pierwszy od dwóch miesięcy i zdobyła 3 punkty - to jedyne dobre wieści dla kibiców z Ohio. Zwycięstwo się liczy, ale styl chwały piłkarzom Crew nie przynosi, wygrali oni minimalnie z najsłabszą drużyną ligi i to grającą przez godzinę w dziesiątkę. Pierwsza bramka padła tuż przed przerwa po strzale Freddiego Garcii. Jednak strzelającemu reprezentantowi Gwatemali piłka zeszła z nogi - na szczęście dla Crew trafiła w nogę Edsona Buddle, który już po raz czwarty z rzędu trafił do siatki. Po wykorzystanym rzucie wolnym Rossa Paule w 62. minucie wydawało się, że Burn "popłyną", ale nic podobnego nie miało miejsca. Niespełna kwadrans później Bobby Rhine z linii pola karnego kropnął w okienko, zdobywając kontaktowa bramkę, swoją pierwsza w sezonie. Jak na napastnika to późne trafienie, ale Rhine był kontuzjowany przez większość sezonu. Ambitni piłkarze Burn, mimo że przez ponad godzinę grali w dziesiatkę, grali jak równy z równym i w końcówce omal nie wyrównali. Crew dzięki punktom zdobytym w Teksasie wygrzebali się z ostatniego miejsca na Wschodzie, oby na długo. NY/NJ MetroStars - Chicago Fire 1:2 (1:1) Bramka dla NY: John Wolyniec (28), dla Fire: Damani Ralph (45), Ante Razov (86) Widzów: 20 000. Piłkarze MetroStars, aby zbliżyć się do lidera Wschodu na 2 punkty musieli ten mecz wygrać. W 28-ej minucie Wolyniec po błędzie reprezentacyjnego obrońcy CJ Browna strzelił z bliska obok Thorntona. Było to pierwsze prowadzenie Metro od ośmiu spotkań i wcale nie okazało się szczęśliwe. Wydawało się, że kolejne gole dla Nowojorczyków są kwestia czasu, dwukrotnie strzelał Mathis. Za pierwszym razem obronił Zach Thornton, a za drugim z wolnego Mathis trafił w spojenie słupka z poprzeczka. Niewykorzystane okazje mszczą się i ta reguła sprawdziła się w doliczonym czasie pierwszej połowy. Jamajczyk Damani Ralph już teraz śmiało może się szczycić mianem odkrycia roku. Kiedy obrońcy Metro czekali na gwizdek sędziego i przerwę, Ralph zrobił sobie 25-metrowy rajd kończąc go potężnym strzalem prosto w lewe okienko bramki strzeżonej przez Walkera, który tym razem był bez szans. Decydujący o sukcesie gol padł także po rajdzie między obrońcami Metro, tym razem szarżującym był Razov który po minięciu czterech obrońców wystawił piłk Ralphowi a następnie dobił jego strzał. Wyjazdowy triumf Fire umocnił ich na pozycji liderów Wschodu gdzie ich dominacja nie podlega dyskusji. Trener Bob Bradley mimo ze jest jednym z najlepszych w swoim fachu w lidze MLS, to jako trener Metro z czterech prób nie wygrał jeszcze ze swoim byłym zespolem. Szanse zmiany tego bilansu Bradley dostanie dopiero w playoffach albo w Pucharze USA. Już w najbliższą środę w ćwierćfinale US Open Cup, na boisku Yurcak Field przy Universytecie Rutgers zespół MetroStars o godz. 7.30 podejmie New England Revolution. Być może juz w środowym meczu w barwach Metro zadebiutuje Andrzej Juskowiak San Jose Earthquakes - D.C. United 1:0 (0:0) Bramka: Ramiro Corrales (80), Widzów 13 500. Była to jedyna tegoroczna wizyta piłkarzy United w San Jose i w Kalifornijskim upale podopieczni Raya Hudsona dzielnie stawili czoła najlepszej jedenastce ligi. Skwar lepiej znieśli miejscowi, ale 13 tysięcy widzów musiało się smażyć aż 80 minut aby zobaczyć jedynego gola. Bramka padła po indywidualnej akcji wracającego do zdrowia Kanadyjczyka Dwaynea DeRosario, który wymanewrował z prawej strony obronę United, podał po ziemi na piąty metr, a tam z bliska Ramiro Corrales pokonał dobrze broniącego przez cały mecz Nicka Rimando. Earthquakes wygrali szczęśliwie bo mimo, że byli strona atakująca niewiele mogli wskórać. Nie pograł sobie as atutowy Quakes Landon Donovan, który był dosłownie poniewierany przez obrońców z Waszyngtonu, często nie zgodnie z przepisami. Gdy obrona United koncentrowała się na Donovanie, w ataku szalał wspomniany DeRosario. - Powinniśmy przynajmniej wywieźć punkt po takiej grze - żalił się po meczu trener United Ray Hudson który po meczu jako pierwszy otworzył piwo. Mecz środowy Chicago Fire - Los Angeles Galaxy 1-0 (0-0) Bramka: Orlando Perez (73) Chris Reiko, USA <A href="mailto:chrisreiko@hotmail.com">ChrisReiko@hotmail.com</A> Wyniki NA ŻYWO ze spotkań ligi MLS można śledzić w naszym serwisie <A href="http://nazywo.interia.pl/pilka_n/mls">nazywo.interia.pl</A>