Do pierwszego pojedynku mistrzów Polski w najważniejszych klubowych rozgrywkach w Europie pozostało już tylko 12 dni. Lech dziś zaprezentował taką grę, jaką pokazywał przez większą część rundy wiosennej - bez przesadnych fajerwerków w ataku, za to pewnie grając w obronie. Przez większą część meczu ataki Partizana rozbijały się daleko przed bramką Jasmina Buricia, a później Krzysztofa Kotorowskiego. W Lechu nie zagrał jeszcze Artur Wichniarek, który w czwartek dwukrotnie indywidualnie trenował z opiekunem napastników Andrzejem Juskowiakiem. Nowy piłkarz Lecha nie jest bowiem przygotowany do gry tak jak reszta zespołu i teraz będzie musiał nadrabiać zaległości. Możliwe, że zagra jedną połowę w niedzielnym meczu z Dinamem Zagrzeb. Trener Jacek Zieliński wystawił więc w ataku Tomasza Mikołajczaka - ten często był dobrze pilnowany przez obrońców Partizana i nie potrafił dojść do piłki. W 10. minucie kapitalną akcję prawą stroną przeprowadził jednak Sławomir Peszko, który dośrodkował prosto na głowę Mikołajczaka. Napastnik Lecha wreszcie zdołał oszukać rywali - nie oszukał jednak bramkarza Radisy Ilica. Golkiper Partizana odbił piłkę, która z góry spadła na siatkę. Trener Zieliński z uwagą mógł obserwować także grę Brazylijczyka Cleo, który wybiegł na boisko w podstawowym składzie Partizana i wytrwał na murawie do 60. minuty meczu. Lech jest zainteresowany tym piłkarzem, ale aby go pozyskać, musiałby zapłacić grubo ponad milion euro. Zieliński twierdzi jednak, że to wymysły dziennikarzy. - Lecha nie stać na piłkarzy, którzy kosztują prawie dwa miliony euro, a jak byliśmy na półfinale Pucharu Serbii, to działacze Partizana mówili o większych kwotach - stwierdził szkoleniowiec Lecha. Cleo w 26. minucie dwukrotnie mógł pokonać Jasmina Buricia - najpierw jednak jego strzał zdołali zablokować Lechici, a po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzył piłkę tuż obok słupka. Imponował siłą - od czasu pozbycia się Hernana Rengifo Lech tego typu piłkarza nie ma. Poznaniacy gola zdobyli w ostatniej minucie pierwszej połowie - przytomnie zachował się Tomasz Mikołajczak, który wyłuskał piłkę spod nóg obrońcy Partizana i zagrał ją na prawą stronę do wbiegającego w pole karne Sławomira Peszki. Ten pięknie uderzył w długi róg bramki Radisy Ilica. W drugiej połowie trener Lecha wpuścił na boisko rezerwowych piłkarzy, a wśród nich Czarnogórca Petara Vukcevicia. Trener Lecha już w czwartek przed południem dość sceptycznie wypowiadał się o przydatności tego zawodnika, a mecz z Partizanem tylko utwierdził go w tym przekonaniu. - Nie ma sensu kupowanie zawodnika, który nie jest lepszy od Wilka, a do tego mam przecież jeszcze Kriwca i młodego Drygasa, który coraz bardziej mi się podoba - mówił Zieliński. W piątek rano Vukcević opuści zgrupowanie Lecha. Poznaniacy w drugiej połowie zagrali nieco gorzej w defensywie - w efekcie Partizan miał kilka świetnych okazji. Bardzo dobrze bronił jednak Krzysztof Kotorowski, który ewidentnie ma ochotę na dłuższe zadomowienie się w bramce Lecha kosztem Jasmina Buricia. W 74. minucie, po strzale Gorana Galesicia kapitalnie wybronił piłkę zmierzającą w okienko bramki. Trzy minuty później okazał się lepszy od młodziutkiego Marko Scepovicia, który nieatakowany uderzał piłkę z 10 metrów. W niedzielę kolejnym rywalem Lecha będzie mistrz Chorwachi - Dinamo Zagrzeb. Partizan Belgrad - Lech Poznań 0-1 (0-1) Bramka: 0-1 Sławomir Peszko (45.) Lech: Burić (46. Kotorowski) - Wojtkowiak, Arboleda, Bosacki (46. Djurdjević), Gancarczyk (61. Henriquez) - Injac (65. Zapotoka), Bandrowski (58. Drygas Ż) - Peszko Ż (46. Kiełb), Stilić (46. Wilk), Kriwiec (46. Vukcević) - Mikołajczak.